Wąż w lwiej skórze (hp&dm)

Wąż w lwiej skórze (hp&dm), ۩۞۩ E - B O O K, RÓŻNOŚCI
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Autor:Mahaliem
Tytuł oryginału: "A Slytherin in Gryffindor Clothing''
Link do oryginału:
Tłumaczenie pierwsze: NocnaMaraNM, Kaliope
Poprawki i przeróbki: NocnaMaraNM, setka bet
Beta końcowej wersji: Susie
Wąż w lwiej skórze
Prolog
Trzaskające iskry wirowały w przesyconym energią powietrzu, rozjaśniając zakamarki
zaciemnionego pokoju i oświetlając twarze obecnych. Podłoga, jakby w odpowiedzi na huk,
który wstrząsnął pomieszczeniem, zadrżała niecierpliwie.
- Udało się? – rozległ się czyjś niepewny głos.
- Módlmy się, żeby tak było – odpowiedział drugi. – To nasza ostania nadzieja.
***
Rozdział pierwszy
To niesprawiedliwe!
, pomyślał Draco odzyskując przytomność w szpitalnym łóżku.
Ostatni
mecz Slytherinu w tym roku! I mój ostatni w Hogwarcie!
Także tym razem - mimo że Draco
(jak zwykle) oszukiwał - Potter złapał Znicz. Mało tego, zrzucił go z miotły! Draco pamiętał
jeszcze ziemię, zbliżającą się ku niemu w przerażającym tempie a potem nic.
- Draco? Obudziłeś się? – odezwał się ktoś cicho.
Draco rozglądnął się wokół i zaskoczony ujrzał siedzącą obok łóżka Granger. Co dziwniejsze,
dziewczyna miała bardzo zmartwioną minę. Kiedy sięgnęła, żeby pogładzić go po włosach,
odsunął się ze strachem.
- Co ty tu robisz? – zapytał.
Gdy Hermiona roześmiała się lekko, Draco odsunął się jeszcze bardziej.
- Jak to co? Mój chłopak został ranny, to naturalne, że przy nim jestem.
Wiewiórowi też się dostało? Może więc jednak ten mecz nie był totalną porażką.
- No, to spływaj. Mam nadzieję, że mocno ucierpiał. No już, zmywaj się. Nie chcesz chyba
przegapić jego przedśmiertnego bełkotu?
Hermiona uniosła brwi, spoglądając na niego z niepokojem.
- O co ci chodzi, Draco? Przecież nie umierasz. Chociaż zaczynam się martwić, bo co do
samego bełkotu masz rację...
Chciała dodać coś jeszcze, ale przerwało jej przybycie wysokiego rudzielca. Draco niemal
udławił się językiem, gdy Ron Weasley uśmiechnął się do niego szeroko dając lekkiego
kuksańca w ramię.
- Przyszedłem sprawdzić jak się ma mój kupel – powiedział do Hermiony. - Jak tam, chłopie?
– zwrócił się do leżącego.
Draco spojrzał wyniośle rozcierając miejsce, w które szturchnął go Wiewiór.
- Zwariowałeś, Weasley? Gdybyś w wyniku jakiegoś tragicznego zbiegu okoliczności się ze
mną zaprzyjaźnił, czym prędzej popędziłbym nad jezioro, żeby błagać wielką ośmiornicę o
lekką śmierć w odmętach fal.
Ron cofnął się, najwyraźniej zakłopotany.
- Dziwnie się zachowuje odkąd oprzytomniał. Myślę, Ron, że to uderzenie w głowę,
zaszkodziło mu bardziej, niż przypuszczaliśmy.
- To wszystko wina Pottera! – wybuchnął Ron. – Wygrałbyś z tym ślizgońskim oszustem,
gdyby na ciebie nie wleciał!
- Co? – Draco usiadł prosto otwierając szeroko oczy. – Potter? Oszustem? Ślizgońskim?
Ron przewrócił oczami i roześmiał się z ulgą.
- No jasne. Nabijasz się ze mnie. Pewnie zaraz powiesz, że nie jesteś Gryfonem.
- Jestem cholernym Gryfonem?! – wrzasnął Draco.
* * *
Choć od chwili przebudzenia w skrzydle szpitalnym minęły niespełna trzy godziny, Draco
wiedział już, że jego życie zupełnie stanęło na głowie. Nie mógł dociec co tak naprawdę się
stało. Po wysnuciu kilku mało prawdopodobnych teorii spiskowych, odrzuceniu na wstępie
hipotezy, że zwariował, złożeniu sobie solennej obietnicy, że zabije tego, kto rzucił na niego
to idiotyczne zaklęcie (a także Pottera - tak na wszelki wypadek), postanowił na razie
zachować daleko idącą ostrożność - obserwować i udawać, że wszystko jest w porządku.
Tylko że nic nie było w porządku.
Pomijając głośne protesty, że czerwony i żółty absolutnie nie pasują do jego karnacji, został
zmuszony przez Granger i Weasleya, do założenia szaty.
W sumie, była to walka w wielkim
stylu
, ocenił Draco podliczając ilość wyrwanych, rudych włosów i wszystkie razy, które
wymienili z Weasleyem za plecami Hermiony. W końcu dziewczyna zorientowała się co
robią i przerywała szarpaninę rzucając na Draco zaklęcie oszałamiające.
W drodze na obiad, Hermiona wymieniała wszystkie możliwe uszkodzenia mózgu
powodujące podobne zamiany zachowania, a Wiewiór (Draco nadal nie był w stanie ułożyć
odpowiednio warg, aby wypowiedzieć imię „Ron”) upierał się, że przyjaciel sobie z nich
żartuje.
W Wielkiej Sali Weasley oznajmił dumnie, że jego „kumpel” oberwał mocno w głowę i w
związku z tym zachowuje się jak wariat. Gdy Draco ruszył wprost do stołu Ślizgonów
wszyscy uznali, że to dowcip. Draco zaś, po kilku krokach stanął jak wryty. Na jego miejscu,
pomiędzy Crabbem i Goyle’em, siedział Potter.
- Nie widzisz, że to stół Slytherinu, Malfoy? – zaczął Potter odwracając się do niego ze
złośliwym uśmieszkiem na ustach. – Ślepy jesteś? Pożyczyć ci moje okulary? W sumie to
niezły pomysł. Może w końcu zobaczyłbyś Znicz na tyle dobrze, żeby go złapać.
Potter patrzył na niego śmiało i wyzywająco. To dziwne, ale pomimo że włosy tego durnia jak
zwykle były rozczochrane, tym razem, w połączeniu z zuchwałym spojrzeniem, ten
niechlujny wygląd kojarzył się z gorącymi, upojnymi nocami. Pogardliwy grymas przykuł
uwagę Draco do jego pełnych ust. Ogólnie rzecz biorąc, złoty chłopiec wyglądał dziko, trochę
niebezpiecznie i...
Do diabła
, pomyślał Draco,
To niemożliwe! Potter miałby wyglądać seksownie?! Ten świat
oszalał!
- Czego chcesz, Malfoy – spytał Potter. – Co jest? - dodał niedoczekawszy się reakcji. -
Zapomniałeś języka w gębie?
Ślizgoni wybuchnęli śmiechem. Dźwięk nosowego rechotu Pansy Parkinson, który wybijał
się ponad rżenie i chichoty innych, wyrwał Draco ze stuporu.
Wyprostował się i spojrzał na swoją nemezis. Ten wredny uśmieszek z twarzy Pottera to jego,
Malfoya, firmowa mina! I to przecież on, Malfoy, miał wyłączne prawo do prawienia
złośliwości! Może i nosił teraz szaty Gryffindoru, ale w głębi ducha pozostał Ślizgonem. I
zamierzał tego dowieść.
- Czego chcę? – powtórzył wzruszając ramionami z udawaną nonszalancją. – Bogactwa,
urody, uwielbienia tłumów... Ale zaraz, to przecież już mam, prawda? - Rozpromienił się
czując, że wszyscy patrzą na niego. – Zawsze pozostaje jeszcze seks. - Leniwie, niezmiernie
powoli przesunął wzrokiem po torsie Pottera, potem w dół, po jego długich, szczupłych
nogach, aż do krzywo zawiązanych trampek. Następnie bez pośpiechu, powędrował
spojrzeniem z powrotem w górę, skupiając się moment na jego kroczu, otaksował klatkę
piersiową, aż wreszcie napotkał wpatrzone w niego, błyszczące, zielone oczy. – No, ale cóż,
tu akurat nie ma nic, czego mógłbym chcieć.
Odezwały się nieliczne szepty, ale większość uczniów w milczeniu patrzyła jak Malfoy
odwraca się plecami do wściekłego Pottera i odchodzi w stronę stołu Gryfonów. Gdy usiadł
obok Granger, rozmowy powoli wypełniały salę, aż hałas osiągnął swój normalny poziom.
- Od jakiegoś czasu żywiłam pewne podejrzenia, ale to oczywiście je potwierdza – stwierdziła
Hermiona podając Draco krokiety.
Ron i Draco spoglądali na nią pytająco, więc kontynuowała:
- Draco jest gejem.
Ron zakrztusił się, popluł sokiem, otarł brodę rękawem i wytrzeszczył oczy.
- Dostał w łeb i się zdezorientował? – zapytał.
Hermiona potrząsnęła głową.
- To nie tak. Orientacja seksualna nie zmienia się nagle. Chociaż, czytałam o czymś
podobnym. W 1687 roku, wielki czarodziej, Theodore Herbert Stonepot, ocknął się z
omdlenia uważając, że jest Kleopatrą. Dwa lata później wyzdrowiał, co załamało jego
licznych kochanków. Ale to był wyjątkowy przypadek. Draco zawsze był gejem –
oświadczyła uśmiechając się do niego wyrozumiale. - Mamy po siedemnaście lat –
powiedziała słodko. – To zrozumiałe, że w tym wieku chcesz czegoś więcej niż całusa na
dobranoc.
- To znaczy że co? Wolałbyś mnie zamiast niej? – spytał Ron odwracając się do przyjaciela.
- Absolutnie nie! – wykrztusił Draco przerażony wizją romansu z Weasleyem.
- Tak tylko pytałem – stwierdził Ron obojętnie i nagle jego oczy rozbłysły. – Patrzcie! –
ucieszył się wskazując na stół, na którym pojawił się deser. – Ciasto!
* * *
Następnego ranka Draco potrzebował chwili zanim dotarło do niego, gdzie się znajduje. Na
widok pochylającej się nad nim piegowatej, wyszczerzonej w uśmiechu gęby, jęknął i nakrył
gwałtownie głowę poduszką z nadzieją, że zaśnie i obudzi się w normalnym świecie.
To musi
być zły sen!
Kiedy Weasley wyrwał mu poduszkę, Draco oczywiście złapał za różdżkę z zamiarem
rzucenia na niego zabójczej klątwy. Niestety, zanim zdołał wyrządzić komuś krzywdę, została
mu ona odebrana. Seamus i Dean połączyli siły wydzierając mu z ręki narzędzie niedoszłej
zbrodni, zaś Neville tymczasem, przytrzymywał go, przygniatając swoim ciężarem.
Leży na mnie Longbottom
, pomyślał Draco ponuro.
Nie wiedziałem, że kiedykolwiek upadnę
tak nisko
.
Upokorzony i wściekły, przez dziesięć minut fukał i wrzeszczał, sprzeciwiając się założeniu
szat w barwach Gryffindoru. Następnie, mimo głośnych protestów, że sto ruchów szczotką to
minimum, żeby utrzymać włosy w dobrym stanie, popędzano go w trakcie czesania. Potem
został zawleczony na śniadanie.
Tym razem, wchodząc do Wielkiej Sali pamiętał, żeby trzymać się Granger i Weasleya.
Siedząc przy stole rzucił okiem w stronę Pottera i swoich byłych przyjaciół. Potter złapał go
na tym i spiorunował wzrokiem, a Draco poczuł się lepiej niż w ciągu całego poranka.
Gdy mozolnie wydłubywał rodzynki ze swojego ciasta i ukradkiem wsadzał je w górę potraw
na talerzu Wiewióra, do jadalni wleciały sowy zasypując go ulewą listów od nieznajomych.
Po chwili Weasley trącił go łokciem.
- Patrz. Potter znowu dostał wyjca.
Draco zerknął na drugi koniec sali. Rzeczywiście, Potter trzymał w ręku czerwoną kopertę.
Jednak ten kretyn nie był ani trochę przerażony, wprost przeciwnie – miał wyraźnie
zadowoloną minę! Draco obserwował, jak Potter zabiera wyjca i wychodzi, by przeczytać go
w samotności.
Potter był dziwny, to nie ulegało wątpliwości.
Zaraz po śniadaniu zaczynała się lekcja eliksirów. Wchodząc do klasy, Draco szybko
odszukał wzrokiem profesora Snape’a i stwierdził, że wygląda on tak, jak zwykle – chudy,
wysoki, z tłustymi włosami. I jak zwykle już na wstępie wymyśla przerażonym uczniom.
Oddychając z ulgą na myśl, że świat może wywrócić się do góry nogami, ale Snape zawsze
pozostanie tym samym, żałosnym idiotą, Draco uśmiechnął się do niego szeroko. I o mało nie
upadł potknąwszy się na widok zimnego, nienawistnego spojrzenia, jakim obrzucił go
nauczyciel.
- Pan Malfoy – wycedził Snape, gdy Draco usiłował złapać równowagę. – Mam nadzieję, że
nie wymagam zbyt wiele, oczekując większej koordynacji ruchów na moich lekcjach, niż ta,
która pokazał pan wczoraj na boisku.
Rumieniąc się pod spojrzeniem Mistrza Eliksirów, Draco usłyszał szepty dochodzące z
prawej strony. Stojący z Crabbem i Goyle’em Potter, fałszywym kaszlem usiłował pokryć
śmiech.
Draco zrobił się dziwnie nerwowy czując, że profesor obserwuje go bacznie. Było to dość
zaskakujące, bo ten przedmiot nigdy nie sprawiał mu problemów, a dzisiejszy eliksir był
prosty do przygotowania. Nie pomogło, że Granger szeptała niepotrzebne instrukcje, a Ron
próbował poprawić mu humor opowiadając zupełnie nieśmieszne kawały.
Pod koniec lekcji, Draco westchnął z ulgą patrząc na swój eliksir. Pomimo dziwacznej
sytuacji, w jakiej się znalazł, jego eliksir miał właściwy, idealnie błękitny kolor i pachniał
dokładnie jak trzeba. Z uśmiechem satysfakcji czekał, aż Snape oceni rezultat.
- Niemalże dostateczny, panie Malfoy. Jak sądzę, dzięki wydatnej pomocy panny Granger.
Draco poczerwieniał.
- Dostateczny? – wrzasnął. – Jest cholernie doskonały, dobrze pan o tym wie!
- Gryffindor traci dziesięć punktów – warknął Snape.
- Dziesięć punktów! Za co? Za uświadomienie, że nie zauważyłby pan doskonałości nawet
gdyby ta na pana wpadła i walnęła...
Ron zakrył mu usta dłonią zanim zdążył dokończyć zdanie. Mimo wysiłków, Draco nie zdołał
się od niego uwolnić.
- Dwadzieścia punktów – wrzasnął Snape.
- Proszę mu wybaczyć, profesorze – wtrąciła Hermiona. - Od tamtego wypadku nie jest sobą.
- Nie jest sobą? Cóż, jeśli tak zostanie, mogę śmiało patrzyć w przyszłość – Snape pociągnął
nosem nieco udobruchany.
Rozległ się dzwonek. Uczniowie zaczęli przelewać swoje eliksiry do butelek i opuszczać
klasę. Draco wyrwał się Ronowi wciąż patrząc na Snape`a. Rozmyślnie wolno wygładził
swoją szatę i doprowadził fryzurę, do jej zwykłego, idealnego stanu.
Weasley i Granger popatrzyli na niego zmartwieni, ale gdy skinął głową, bez oporów wyszli z
klasy. Gdy Ślizgoni mijali Draco w drodze do wyjścia, Goyle wysunął łokieć z zamiarem
wbicia mu go pod żebra.
Malfoy znał tę sztuczkę. Sam nauczył jej Goyle`a. Nie tylko zrobił unik, ale także
wykorzystał okazję i uniósł ramię żeby jego palec dźgnął napastnika we wrażliwe miejsce pod
żebrami. Gdy w odpowiedzi usłyszał jęk, rozciągnął usta w radosnym uśmiechu.
Zwlekał, bo chciał omówić coś Snape`em, tu i teraz. Nabrał powietrza i otworzył usta, żeby
zacząć. I wtedy zauważył, że Potter wciąż był w klasie. Siedział przysunięty bokiem do
Snape`a, obaj nieświadomi, że nie są sami.
- Otrzymałem następny list od ojca – Draco usłyszał Pottera. – On i Black hulają teraz w
Argentynie.
- I jak się czuje twój ojciec i jego... towarzysz? – Snape uniósł brew.
Draco zobaczył, jak Potter opuszcza głowę i spogląda na Snape`a spod rzęs.
- Wydaje się być nieco zdenerwowany. Uważa, że zamierzam zrobić jakąś głupotę i związać
się z kimś nieodpowiednim. Postawił mi ultimatum. Albo się z tego wycofam, albo gorzko
pożałuję.
- I co? – zapytał Snape niskim, ochrypłym głosem. – Wycofasz się?
Potter zrobił krok naprzód, potem następny, aż przód jego szaty musnął ubranie Snape`a.
Odchylił głowę i jego oczy napotkały wzrok profesora.
- Wiesz, że uwielbiam drażnić mojego ojca.
- To obrzydliwe!
Obie głowy obróciły się w stronę Draco, który z lekkim zdziwieniem zdał sobie sprawę, że
głośno powiedział to, co myślał.
Draco nie był pewien skąd wzięła się w nim ta złość. Oczywiście, tkwienie w Gryffindorze
razem z Weasleyem i Granger, którzy uważają go na najlepszego przyjaciela, było niemałym
koszmarem. Tak, nawet gorszym niż to, że jego ex-przyjaciele go nienawidzili, a ulubiony
nauczyciel traktował jak szlamę. Ale Potter... Potter i Snape są... Nie, nie mógł nawet o tym
myśleć.
Porwał książki i wypadł z klasy. Już w holu, usłyszał za sobą szybkie kroki. Kiedy czyjaś ręka
chwyciła go za ramię i obróciła, nie był wcale zdziwiony widząc przed sobą Pottera,
zdyszanego i spanikowanego.
- To nie to, co myślisz – wydyszał Potter.
- O, to dokładnie to o czym myślę – odparł ostro.
- Nie, mam na myśli, że do niczego nie doszło...
- Jeszcze. Jeszcze do niczego nie doszło – spojrzał na chłopaka stojącego przed nim.
Potter pchnął go mocno, wystarczająco mocno żeby plecy Draco oparły się o kamienną
ścianę. Potem zbliżył się groźnie.
- A co ci do tego? Co cię to obchodzi?
Draco odetchnął, żeby się uspokoić i odparł z drwiną:
- Może się zastanawiam, co pomyśleliby inni, znając sekret Bohatera Świata Czarodziejów.
- A co twój ojciec ma z tym wspólnego? – zapytał Potter skonfundowany.
Teraz Draco był zakłopotany.
- Mój ojciec?
- Tak, twój drogi ojczulek – Potter splunął. – Ten, który zdradził Śmierciożerców. Ten, który
zabił Voldemorta. Ten, który zginął w blasku poświęcenia i chwały. Wiesz, Bohater Świata
Czarodziejów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diabelki.xlx.pl
  • Podobne
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Spojrzeliśmy na siebie szukając słów, które nie istniały.