Wójtowicz Milena - Bardzo czarna dziura, 1, ebooki nowe 2011
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Milena Wójtowicz BARDZO CZARNA DZIURA Najwy Ŝ szy spo ś ród ministrów, pierwszy spo ś ród wszystkich najpot ęŜ niejszych przemierzał nerwowo korytarze. Gdyby nie to, Ŝ e budulec był trwały, wydeptałby w podłodze mał ą kotlin ę . Człowiek, przed którym dr Ŝ eli władcy s ą siednich ś wiatów, dreptał nerwowo, stan ą wszy przed problemem, który przerastał nawet jego. Najwi ę kszym zmartwieniem pierwszego wezyra Imperium Dwunastu Planet, było to, Ŝ e miał królow ą . Nie była specjalnie kłopotliwa. Nie próbowała rz ą dzi ć , nie interesowała jej polityka, nie znosiła narad. Prawd ę mówi ą c, w ogóle jej nie było. To znaczy nie było jej w pałacu. Gdzie ś indziej z pewno ś ci ą była. Wezyr mógł przyj ąć z bardzo du Ŝ ym prawdopodobie ń stwem, Ŝ e znajduje si ę na pokładzie statku pirackiego "Pirania", przebywaj ą cego obecnie w s ą siedniej galaktyce. Bardzo prawdopodobne było równie Ŝ , Ŝ e w tej chwili dokonuje aborda Ŝ u, rabuje, morduje albo upija si ę do nieprzytomno ś ci w towarzystwie innych piratów. Istniało równie Ŝ małe prawdopodobie ń stwo, Ŝ e zgodnie ze swoj ą funkcj ą głównego mechanika akurat co ś naprawia, ale wezyr znał swoj ą królow ą i wiedział, Ŝ e to naprawd ę mało prawdopodobne. W ci ą gu ostatnich dziesi ę cioleci Imperium przechodziło burzliwe zmiany wewn ę trzne. Rz ą dz ą ca dynastia, dla bezpiecze ń stwa, starała si ę , Ŝ eby co najmniej trzy sztuki potencjalnych nast ę pców tronu znajdowały si ę w bezpiecznych kryjówkach. Miejsce pobytu nie zawsze było szcz ęś liwie dobrane i w rezultacie jeden z ksi ąŜą t splamił honor rodziny doł ą czaj ą c do pokojowego, demokratycznego Zjednoczenia Planet, inny uciekł z dworu do pustelni na opuszczonej planecie, doszło do kilku mezaliansów, a obecna królowa, wychowywana mi ę dzy innymi w siedzibie mrocznej sekty zabójców, w tawernach portowych, w szkole in Ŝ ynierów i w tajemniczych ś wi ą tyniach, przył ą czyła si ę jednej z pirackich band. Kiedy zamieszki ucichły i nale Ŝ ało powita ć nowego władc ę , okazało si ę , Ŝ e tylko ona jest w zasi ę gu. Wezwana przyszła królowa przybyła, została ukoronowana, na bankiecie piła do pi ą tej nad ranem, a potem wylała sobie na głow ę wiadro zimnej wody i powiedziała: - Wy tu sobie rz ą d ź cie, ja si ę jad ę zabawi ć - i odleciała na pokładzie pirackiego statku. Oczywi ś cie, czasami wracała. Zwykle trzeba j ą było przekonywa ć , bo uwa Ŝ ała, Ŝ e najgorsze doki s ą lepsze od wygodnej i ś miertelnie nudnej planety-stolicy Imperium. Zazwyczaj starała si ę przebywa ć co najmniej dwie galaktyki od niej. Wezyr wcisn ą ł przyciski na panelu komunikatora mi ę dzyplanetarnego. Miał nadziej ę , Ŝ e królowa b ę dzie w zasi ę gu. Wysyłanie posła ń ców było bardzo czasochłonne, tym bardziej, Ŝ e dopiero trzeci albo czwarty docierał do celu, a poprzedni ulegali przykrym wypadkom, nierzadko spowodowanym przez piratów z "Piranii", którzy wyznawali zasad ę "najpierw wystrzel par ę rakiet, a jak co ś / kto ś zostanie, to porozmawiajcie o pogodzie". Przez chwil ę w pa ś mie komunikacyjnym panowała cisza, a potem ekran wł ą czył si ę i pokazał twarz jasnowłosego m ęŜ czyzny z przepask ą na lewym oku. Z tyłu stał drugi m ęŜ czyzna, w mundurze gwardii jednego z s ą siednich królestw i walił jednookiego w głow ę czym ś , co wygl ą dało na oderwan ą por ę cz fotela. - Witam - rzekł wezyr. - Moje serce raduje si ę , a... - rozpocz ą ł oficjalne powitanie. - Dobra, auu! Dobra, znamy to - przerwał mu niezbyt przytomnie jasnowłosy, próbuj ą c bezskutecznie unikn ąć uderze ń przeciwnika. - Słuchaj mamy akurat drobn ą bitw ę , mógłby ś ... AUU! ..skontaktowa ć si ę pó ź niej? - pod ciosami obsun ą ł si ę z panelu komunikacyjnego. Tymczasem przez widocznych w tle walcz ą cych przebiła si ę niczym galeon na pełnych Ŝ aglach pot ęŜ na posta ć . Wezyr rozpoznał Murian ę , opiekunk ę królowej. Dzieci ę królewskiej krwi nie powinno samo przebywa ć poza pałacem, dlatego z ka Ŝ dym ewentualnym nast ę pc ą , odsyłanym w bezpieczne miejsce posyłano zaufanego wychowawc ę . Przez wszystkie lata sp ę dzone z królow ą Murianie udało si ę nauczy ć j ą dwóch rodzajów haftów, jednego poematu i grania na harfie. Królowa korzystała tylko z tej ostatniej umiej ę tno ś ci, akompaniuj ą c pijackim przy ś piewkom. Muriana przebiła si ę przez walcz ą cych, obrzucaj ą c ich zdegustowanymi spojrzeniami i dotarła przed ekran komunikatora. - Moje serce raduje si ę , a my ś li moje biegn ą ku dawno nie widzianemu – wyrecytowała odpychaj ą c dwóch zmagaj ą cych si ę zapa ś ników. - Moje serce wita ci ę , a my ś li wspominaj ą tw ą zacno ść - odparł wezyr. - Przepełnia mnie duma z odwiedzin tak wspaniałego go ś cia - Muriana wykonała pełen szacunku ukłon, przydeptuj ą c jednocze ś nie jakiego ś gwardzist ę . - Przepełnia mnie szacunek do wspaniałego domu w którym goszcz ę - jaki ś pobity pirat przetoczył si ę przed ekranem. - Mów wi ę c, o przeczcigodny - Muriana zrzuciła pirata z panela komunikatora. - Me serce zabrzmi rado ś ci ą , gdy oczy me ujrz ą m ą bosk ą pani ą , władczyni ę imperium. - Przeka Ŝę jej, o czcigodny - Muriana odwróciła si ę od panela w stron ę tłumu walcz ą cych. - Milady! - wrzasn ę ła, przekrzykuj ą c wrzaw ę . - Czcigodny wielki wezyr pragnie by ś ucieszyła jego serce i udzieliła mu zaszczytu rozmowy z... - Dobra, słyszałam - obok Muriany pojawiła si ę druga posta ć , o dwie trzecie od niej szczuplejsza. Wezyr skłonił si ę gł ę boko. - Moje serce raduje si ę , a... - Tak, wiem - królowa wcisn ę ła si ę pomi ę dzy Murian ę a panel. - Po prostu mów czego chcesz. Wezyr podniósł głow ę . Na ekranie widział twarz królowej i Murian ę odpychaj ą c ą walcz ą cych, którzy mogliby przeszkadza ć w rozmowie. Królowa miała du Ŝ e oczy i ciemne włosy, przyci ę te krótko i splecione w przylegaj ą ce do głowy warkoczyki. Na policzku, tu Ŝ przed lewym uchem widniała podłu Ŝ na blizna, biegn ą ca w dół po szyi. Kilka kolejnych, krótszych blizn miała na ramionach. Ubrana była, jak zwykle, w pobrudzone spodnie i czarn ą tunik ę przepasan ą Ŝ elaznym pasem. Wyj ą tkowo miała na tym powyginan ą kolczug ę . W jednej dłoni trzymała paralizator, w drugiej tradycyjny wygi ę ty miecz. Nie wygl ą dała na imperatork ę dwudziestu planet. - Pani, nasi s ą siedzi, Unia Talaidzka... - To ci z uchem na czubku głowy? - przerwała królowa. - Tak, pani. Od wielu lat tocz ą wojn ę ze Zwi ą zkiem Trzech Ksi ęŜ yców... - To ci nudziarze... - westchn ę ła królowa. - Napadli ś my ich transport ze dwa tygodnie temu. Najpierw chcieli negocjowa ć pokój, a potem zwalili na nas ze cztery niszczyciele. Rozwalili nam lewy silnik. Przez trzy dni grzebałam w przewodach, Ŝ eby go uaktywni ć ! - Twa cierpliwo ść jest godna najwy Ŝ szych pochwał - powiedział wezyr. - Ostatnio obie strony postanowiły zawrze ć rozejm i zwróciły si ę do nas, jako ze słyniemy ze swojej neutralno ś ci... - A słyniemy? - zdziwiła si ę królowa. - Tak, pani. Od dwustu lat Imperium nie było zaanga Ŝ owane w Ŝ aden konflikt - wyja ś nił cierpliwie wezyr. - Chwileczk ę , a ta sprawa z... - Mówiłem o anga Ŝ owaniu si ę oficjalnie. Dochodz ą c do sedna, obie strony spotkaj ą si ę u nas za trzy dni i obyczaj nakazuje, aby ś ty, pani, jako imperatorka Dwudziestu Planet, powitała ich i oficjalnie rozpocz ę ła negocjacj ę . - Musz ę ? - j ę kn ę ła królowa. - To potrwa tylko jeden, góra dwa dni - powiedział zach ę caj ą co wezyr. - Potem wasza wysoko ść mo Ŝ e wróci ć do ... innych spraw. - Niech b ę dzie. Ju Ŝ lec ę - królowa wył ą czyła komunikator, potem rozejrzała si ę po mostku. - Kapitanie - krzykn ę ła w stron ę kilku gwardzistów zwalaj ą cych si ę na kogo ś . - Bior ę urlop! Gwardzi ś ci oderwali si ę od podłogi i polecieli w ró Ŝ ne strony, odsłaniaj ą c barczystego m ęŜ czyzn ę . - A silnik? - Sko ń cz ę , jak wróc ę . Za tydzie ń - obiecała królowa. - Nianiu, baga Ŝ e! Muriana przemie ś ciła si ę do wyj ś cia, zadeptuj ą c przy okazji par ę osób. Królowa pod ąŜ yła za ni ą , wciskaj ą c po drodze miecz i paralizator jakiemu ś piratowi. Muriana zabrała z komnat kufer, który niosła bez zbytniego wysiłku. Królowa nie potrzebowała wielu rzeczy, co bardzo ułatwiało szybkie podró Ŝ owanie. Opiekunka rozsiadła si ę w wahadłowcu w miar ę wygodnie, co znacznie utrudniał rozmiar fotela, wyra ź nie nieprzystosowany do jej rozmiaru. - Ruszamy, panienko? - Tak, nianiu. Zrobimy skok w nadprzestrze ń , wyhamujemy przed mgławic ą , ominiemy deszcz meteorytów, potem znowu nadprzestrze ń i za godzin ę jeste ś my w granicach imperium. - Spodziewam si ę , Ŝ e b ę dzie nas oczekiwał królewski statek, jak zawsze – powie-działa Muriana. - Te Ŝ si ę tego obawiam - mrukn ę ła królowa. Pół godziny pó ź niej Muriana oderwała si ę obrusa, na którym haftowała emblematy piratów i spojrzała na mgławic ę , przed któr ą statek wyszedł z nadprzestrzeni. Królowa spojrzała na radar. - Niech to kosmiczne diabły pochłon ą ! Nemidzki niszczyciel! Pewnie szuka tego transportu, na który napadli ś my trzy godziny temu. - Uwa Ŝ am, panienko, Ŝ e nale Ŝ ało by zej ść im z oczu - zasugerowała Muriana. - Ciekawe jak, je ś li ju Ŝ nas zauwa Ŝ yli. Trzymaj si ę nianiu, musimy przelecie ć przez mgławic ę . - Ś wietny pomysł, panienko. Tam nas nie znajd ą . - Miejmy nadziej ę , Ŝ e my si ę znajdziemy - powiedziała królowa. - Radar nie działa w mgławicach, ale im zajmie troch ę czasu omini ę cie jej. - Wygl ą da, panienko, jakby ś my płyn ę ły przez g ę ste mleko. - Nie znosz ę mleka - odparła królowa. - Mam tylko nadziej ę , ze w nic nie uderzymy. Radary w ogóle nie działaj ą . Statek floty Zjednoczenia Planet zatrz ą sł si ę gwałtownie. Kapitan Robert Jones wpadł na mostek. - Co si ę stało? - Wygl ą da na to, kapitanie, Ŝ e z mgławicy wyleciał jaki ś statek i wpadł prosto na nas - powiedział pierwszy oficer Movik. - Wbił si ę w ładowni ę . Nie mamy rannych, posłałem ludzi, Ŝ eby sprawdzili, co z załog ą wahadłowca. - Kto lata przez mgławic ę ? Przecie Ŝ tam nie działaj ą radary - zastanowił si ę kapitan. - Pójd ę do ładowni. Chc ę to zobaczy ć na własne oczy. W ładowni zebrał si ę ju Ŝ zespół techników. Na widok kapitana stan ę li na baczno ść . - Spocznij. Co si ę wła ś ciwie stało? - Wbił si ę , kapitanie - powiedział technik. - Ładnie si ę wbił - dodał drugi. - Prawie nic nie zniszczył. - A załoga? - Pilota zabrali do ambulatorium. Jest lekko ranna - wyja ś nił oficer zaopatrzeniowy. - To chyba piraci - powiedział technik podnosz ą c z podłogi czarny kawałek materiału z niedoko ń czon ą , haftowan ą czaszk ą i piszczelami. - To wyja ś nia, kto porwał si ę na przelot przez mgławic ę . Ciekawy jestem dlaczego... - Nie dowiesz si ę ode mnie nic! - rozległ si ę tubalny głos i z gł ę bi wahadłowca wypłyn ą ł ogromny, odziany w bł ę kitn ą szat ę i nakrycie głowy, a do tego jeszcze spowity welonem galeon, ci ą gn ą c za sob ą kufer. - B ę d ę milcze ć , dowodz ą c tym samym chwały... - spomi ę dzy zwojów welonu wyjrzała pucułowata twarzyczka z rumie ń cami. - Nie dowiecie si ę czego chciały - stwierdziła m ś ciwie. - Nie nabierzecie mnie na swoje sztuczki. A teraz Ŝ ycz ę sobie zobaczy ć si ę z moj ą ... Z pilotem. - galeon wypłyn ą ł spomi ę dzy szcz ą tków kadłuba i złapał jednego z techników za rami ę . - Prowad ź , młodzie ń cze. Technik rzucił przera Ŝ one spojrzenie kapitanowi. Ten skin ą ł głow ą . - Prosz ę zaprowadzi ć hmm... pani ą do ambulatorium. - Tak jest, sir. Na "Piranii" ś wi ę towano wła ś nie zwyci ę stwo. Jeden z piratów, maj ą cy tylko jedno oko i porz ą dnie zabanda Ŝ owan ą głow ę , szperał wła ś nie po mostku w poszukiwaniu ostatniej butelki nemidzkiego wina. Jego uwag ę zwrócił migaj ą cy ekran. Przeczytał wiadomo ść , przeczytał j ą drugi raz i wytrze ź wiał. - Kapitaaaanie!!!! - wrzasn ą ł. Na pokładzie królewskiego statku Imperium Dwudziestu Planet minister wszedł do gabinetu wezyra. - O wielki wezyrze - minister skłonił si ę nisko. - Wybacz, o przeczcigodny, moje naj ś cie, ale nadeszły niepokoj ą ce nowiny. W s ą siedniej galaktyce nemidzki niszczyciel ś cigał wahadłowiec piratów, który wleciał w mgławic ę . - Królowa? - By ć mo Ŝ e, przeczcigodny. - Wyleciała z mgławicy? - O ile nam wiadomo, miało miejsce jakie ś zderzenie. - Natychmiast tam si ę udamy - zdecydował wezyr. - Mój wahadłowiec?! - rykn ą ł kapitan "Piranii". - Ten którym poleciały Rissa i Muriana - przytakn ą ł jednooki. - Wysłał sygnał natychmiast po zderzeniu. Wpadły prawdopodobnie na statek Zjednoczenia. - ś adne Zjednoczenie nie b ę dzie przetrzymywa ć mojego wahadłowca i mojego mechanika! Lecimy tam! Kapitan Jones wrócił na mostek. - Jakie ś wiadomo ś ci z ambulatorium? - Na razie Ŝ adnych, kapitanie, ale pojawił si ę niszczyciel nemidzki i wywołuje nas - powiedział oficer. - Odpowiedzie ć . Na ekranie pojawiła si ę br ą zowo zielona twarz kapitana Nemidów. - W imi ę naszych dobrych stosunków ze Zjednoczeniem Ŝą dam natychmiastowego wydania nam członka załogi piratów w celu os ą dzenia go i skazania - wyburczał. - Rozumie pan, kapitanie, Ŝ e musz ę skontaktowa ć si ę z rad ą Zjednoczenia - odparł kapitan Jones. - Pozostaniemy tu czekaj ą c. Bez odbioru - twarz Nemida znikn ę ła z ekranu. - Kapitanie - odezwał si ę oficer. - Pojawił si ę nast ę pny statek. Te Ŝ nas wywołuj ą . - Odpowiedzie ć . Na ekranie pojawił si ę barczysty m ęŜ czyzna z kilkudniowym zarostem i przydługimi włosami. - Mówi kapitan Cul z "Piranii" - wychrypiał. - Domagam si ę natychmiastowego wydania mojego mechanika albo tak wam silniki poprzetr ą cam... - kto ś potrz ą sn ą ł go za rami ę . - Kapitanie - rozległ si ę doskonale słyszalny na kanale komunikacyjnym szept. - Oni maj ą przewag ę uzbrojenia. - To poprawimy nasze uzbrojenie! - rykn ą ł Cul. - Ale oni maj ą naszego mechanika... Kapitan piratów skrzywił si ę i popatrzył z niech ę ci ą na kapitana Jonesa. - Jeszcze si ę odezw ę - zagroził i wył ą czył przekaz. - Kapitanie - powiedział oficer. - Pojawił si ę trzeci statek i... - Odpowiedzie ć - powiedział zrezygnowany kapitan. Na ekranie pojawił si ę ubrany od ś wi ę tnie brodaty starzec. Skłonił si ę . - Moje serce raduje si ę , a my ś li biegn ą ku dot ą d niewidzianemu. Jestem wielki wezyr Ar'chat [ Pobierz całość w formacie PDF ] |