W hawajskim rytmie, Vicky Lewis Thompson +18
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
VICKI LEWIS THOMPSON W HAWAJSKIM RYTMIE Tytuł oryginału The Flip Side ROZDZIAŁ 1 - Halo, halo! Tym rozkołysanym rytmem hawajs- kiego tańca wita was Jack Bond, disc jockey Radia KPLY, z prześlicznego miasta Bellingham w stanie Waszyngton. Przypominam wszystkim, że jutro jest wielki dzień: zakończenie konkursu na najlepszego wykonawcę tańca hula. Finał odbędzie się na estradzie koncertowej w parku Kaskada, gdzie dziesięciu finalis- tów będzie się gięło i kołysało! Rozsmarowując topiony serek na krakersach, Amy uśmiechnęła się do czterech radioodbiorników roz- stawionych w różnych miejscach pokoju, z których dochodził głos disc jockeya. - Jack, drogi przyjacielu, ćwiczę nieustannie od tygodnia - powiedziała wesoło. - Zwycięzca - kontynuował Jack Bond -poleci od- rzutowcem na Hawaje w towarzystwie osoby, którą sam lub sama, wybierze. Mój kuzyn Ernie zgłasza się na ocho- tnika jako eskorta, jeśli wygra kobieta. Ale, dziewczęta, nie radzę go brać. Żaden z niego turysta czy globtroter. Ernie należy do tych typków, co to siedzą cały dzień w hotelowym pokoju i zamawiają jedzenie przez telefon. Amy roześmiała się. Jack wymyślił kuzyna Ernie'ego parę lat temu, żeby ożywić konferansjerkę. Zastana- wiała się, czy „kuzyn Ernie" miał mu zastąpić brata, którego nigdy nie miał, choć tak pragnął. Ona, Brad i Jack byli sobie niegdyś bliscy jak prawdziwe rodzeństwo. - Twoje zdrowie, Jack - powiedziała na głos, uno- sząc krakersa jak kielich do toastu. - Za nasze dawne, dobre czasy. Może jutro okaże się dla mnie życzliwe? Może uda mi się pojechać na Hawaje? Około trzeciej następnego dnia Amy na własnej skórze przekonała się, dlaczego ludzie w tych okoli- cach nie ubierali się w listopadzie w spódniczki z trawy i kostiumy bikini. Co za głupek wymyślił ten konkurs jako imprezę na świeżym powietrzu? Zimny wiatr pędził ciężkie chmury od zatoki w stro- nę miasta. Do wieczora pobliski szczyt, Mount Baker, z pewnością pokryje się śniegiem. Amy zadrżała z zimna i zaczęła przyglądać się reszcie finalistów. Nikt nie był ubrany w kostium tak skąpy jak ona. Dwaj młodzi ludzie biorący udział w konkursie mieli na sobie dżinsy, choć jeden wciągnął na to jeszcze szorty w hawajskie wzory i poprzyczepiał w talii puszki po piwie, tworzące brzęczący łańcuch. Aby się jeszcze bardziej podobać tłumowi, założył na szyję wianek z dużych, jak od kościelnych drzwi, kluczy. Ten zdobędzie największe oklaski, pomyślała Amy. Kobiety też się nie wyletniły. Jedna była w kom- binezonie do joggingu, ozdobionym krótką spódnicz- ką z trawy, a druga pobiegła do samochodu i wróciła z narciarską kurteczką. - Amy też miała żakiet w samochodzie, ale po- stanowiła go nie zakładać, aby nie popsuć efektu i nie zmarnować trudu, jaki sobie zadała, żeby wyglądać jak prawdziwa Hawajka. Jack Bond pojawił się jak przystało na gwiazdę wieczoru. Podjechał z fantazją czarnym luksusowym samochodem pod samą estradę. Entuzjastyczne powitanie, jakie mu zgotowała grupa nastolatków, zrobiło na Amy duże wrażenie. Jack Bond rzeczywiście miał mnóstwo wielbicieli. No, ale ona miała coś do powiedzenia mistrzowi. Jack wysiadł z samochodu i zręcznie wskoczył na estradę, tuż obok niej. - Proszę, proszę - powiedział z uśmiechem na jej widok. - Czy to nie Amy Hobson zmieniona w Ha- wajkę? Zauważyłem twoje nazwisko na liście uczest- ników. Amy zmierzyła go wzrokiem od białych reeboków i levisow do grubej czerwonej bluzy z napisem Radio KPLY. Ubrał się ciepło, ważniak. - Jacku Blickensderferze, czy to tobie zawdzię- czamy pomysł, aby finał konkursu odbył się na szarpanej wichrami estradzie zamiast w ciepłym wnętrzu? - Ćśś... - Położył palec na ustach. - Co będzie, gdy któryś z moich miejscowych wielbicieli usłyszy, jak się do mnie zwracasz? Do wielkiego Jacka Bonda, strażnika fal? - To twoja sprawka czy nie? - Tak, proszę pani. Tu jest o wiele więcej miejsca niż w sali, a ja chciałem, żeby przyszły tłumy. - Jeśli dostanę zapalenia płuc, wniosę pozew do sądu. - Powinnaś ubrać się w trykoty lub spodnie na taką pogodę. - Ale wtedy nie wyglądałabym jak Hawajka. Jack skinął głową. - A tak wyglądasz jak sine morze. Czy to Elvis Presley śpiewał o sinym morzu? No, ale muszę już iść. Nie chcę, żeby mnie ktoś oskarżył o faworyzowanie jednej z uczestniczek. - Uczciwy, stary Jack. - Zgadza się. Odwrócił się od niej i podszedł do mikrofonu. Zwrócił się do uczestników i publiczności ze swobodą starego praktyka. Pomimo lekkiej irytacji Amy musia- ła przyznać, że trochę jej imponuje znajomość z tym popularnym, przystojnym mężczyzną. Jego ciemne falujące włosy i błękitne oczy ocienione gęstymi rzęsa- mi mogły przyprawić niejedną dziewczynę o bicie serca. Ale dla niej był po prostu przyjacielem z dzieciń- stwa, który spędzał w ich domu prawie tyle czasu, co jej własny brat. Chłopcem, który w poplamionej smarem trykotowej koszulce reperował z Bradem samochody lub grał w koszykówkę przed domem tak długo, aż obaj spływali potem. Czasami Amy też z nimi grała. - Mam nadzieję, że nie zapomnieliście przynieść ze sobą trochę drobnych - zwrócił się Jack do zgroma- dzonej publiczności. - W czasie konkursu moi pomoc- nicy przejdą między wami z puszkami takimi jak ta. - Podniósł do góry pojemnik z otworem na monety. - Bądźcie hojni. Jesteśmy już blisko celu. Z waszą pomocą w przyszłym roku zbudujemy dla młodzieży czytelnię. Amy zapomniała już, że Jack ma zwyczaj włączać się do każdej społecznej akcji. Tym razem chodziło o zbudowanie ośrodka zwalczania analfabetyzmu wśród dzieci i młodzieży. Jack odwrócił się od publiczności do uczestników konkursu. - Hej, wy tam, maniacy hawajskich rytmów. Kiedy zabrzmi muzyka, proszę zacząć tańczyć. Nasi kochani widzowie zebrani wokół estrady wybiorą pięciu najlep- szych spośród was, a ja dokonam ostatecznej selekcji. Osobiście. - Uniósł brwi, a z tłumu rozległy się gwiz- dy. - Jeśli jeden z tych dwóch dżentelmenów okaże się najlepszym tancerzem, wygra wycieczkę na Hawaje. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |