W Pustyni i w Puszczy - Henryk ...

W Pustyni i w Puszczy - Henryk Sienkiewicz, ► Ebooki ◄, • Lektury •, • Szkoła Podstawowa •
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
Henryk Sienkiewicz
W pustyni i w puszczy
Rozdział
pierwszy
Wiesz, Nel – mówił Staś Tarkowski do swojej przyjaciółki, małej
Angielki – wczoraj przyszli zabtie (policjanci) i aresztowali żonę
dozorcy Smaina i jej troje dzieci – tę Fatmę, która już kilka razy
przychodziła do biura do twojego ojca i do mego.
A mała, podobna do ślicznego obrazka Nel podniosła swe
zielonawe oczy na Stasia i zapytała na wpół ze zdziwieniem, a na
wpół ze strachem:
– Wzięli ją do więzienia?
– Nie, ale nie pozwolili jej wyjechać do Sudanu i przyjechał
urzędnik, który jej będzie pilnował, by ani krokiem nie wyruszyła z
Port-Saidu.
– Dlaczego?
Staś, który kończył rok czternasty i który swą ośmioletnią
towarzyszkę kochał bardzo, ale uważał za zupełne dziecko, rzekł z
miną wielce zarozumiałą:
– Jak dojdziesz do mego wieku, to będziesz wiedziała wszystko,
co się dzieje nie tylko wzdłuż kanału, od Port-Saidu do Suezu, ale i w
całym Egipcie. Czy ty nic nie słyszałaś o Mahdim?
– Słyszałam, że jest brzydki i niegrzeczny.
Chłopiec uśmiechnął się z politowaniem.
– Czy jest brzydki – nie wiem. Sudańczycy utrzymują, że jest
piękny. Ale powiedzieć, że jest niegrzeczny, o człowieku, który
wymordował już tylu ludzi, może tylko dziewczynka ośmioletnia, w
sukience, ot! takiej – do kolan!
– Tatuś mi tak powiedział, a tatuś wie najlepiej.
– Powiedział ci tak dlatego, że inaczej byś nie zrozumiała. Do
mnie by się tak nie wyraził. Mahdi jest gorszy niż całe stado
krokodyli. Rozumiesz? Dobre mi powiedzenie: „niegrzeczny”, tak się
mówi do niemowląt.
2
Lecz ujrzawszy zachmurzoną twarz dziewczynki umilkł, a potem
rzekł:
– Nel! wiesz, że nie chciałem ci zrobić przykrości: przyjdzie czas,
że i ty będziesz miała czternasty rok. Obiecuję ci to na pewno.
– Aha! – odpowiedziała z zatroskanym wejrzeniem – a jeżeli
Mahdi wpadnie przedtem do Port-Saidu i mnie zje?
– Mahdi nie jest ludożercą, więc ludzi nie zjada, tylko ich
morduje. Do Port-Saidu też nie wpadnie, a gdyby nawet wpadł i
chciał cię zabić, pierwej miałby ze mną do czynienia.
Oświadczenie to oraz świst, z jakim Staś wciągnął nosem
powietrze, nie zapowiadający nic dobrego dla Mahdiego, uspokoiły
znacznie Nel co . do własnej osoby.
– Wiem – odrzekła. – Ty byś mnie nie dał. Ale dlaczego nie
puszczają Fatmy z Port-Saidu?
Bo Fatma jest cioteczną siostrą Mahdiego. Mąż jej, Smain,
oświadczył rządowi egipskiemu w Kairze, że pojedzie do Sudanu,
gdzie przebywa Mahdi, i wyrobi wolność dla wszystkich
Europejczyków, którzy wpadli w jego ręce.
– To Smain jest dobry?
– Czekaj. Twój i mój tatuś, którzy znali doskonale Smaina, nie
mieli wcale do niego zaufania i ostrzegali Nubara paszę, by mu nie
ufali. Ale rząd zgodził się wysłać Smaina i Smain bawi od pół roku u
Mahdiego. Jeńcy jednak nie tylko nie wrócili, ale przyszła z
Chartumu wiadomość, że mahdyści obchodzą się z nimi coraz
okrutniej, a że Smain, nabrawszy od rządu pieniędzy, zdradził.
Przystał całkiem do Mahdiego i został mianowany emirem. Ludzie
powiadają, że w tej okropnej bitwie, w której poległ jenerał Hicks,
Smain dowodził artylerią Mahdiego i on to podobno nauczył
mahdystów obchodzić się z armatami czego przedtem, jako dzicy
ludzie, wcale nie umieli. Ale Smainowi chodzi teraz o to, by
wydostać z Egiptu żonę i dzieci, toteż gdy Fatma, która widocznie z
góry wiedziała, co zrobi Smain, chciała cichaczem wyjechać z Port-
Saidu, rząd aresztował ją teraz razem z dziećmi.
– A co rządowi przyjdzie teraz z Fatmi i jej dzieci?
– Rząd powie Mahdiemu: „Oddaj nam jeńców, a my oddamy ci
Fatmę...”
Na razie rozmowa urwała się, albowiem uwagę Stasia zwróciły
ptaki lecące od strony Echtum om Farag ku jezioru Menzaleh.
Leciały one dość nisko i w przezroczym powietrzu widać było
3
wyraźnie kilka pelikanów z zagiętymi na grzbiety szyjami,
poruszających z wolna ogromnymi skrzydłami. Staś począł zaraz
naśladować ich lot, więc zadarł głowę i biegł przez kilkanaście
kroków groblą, machając rozłożonymi rękoma.
– Patrz, lecą i czerwonaki – zawołała nagle Nel.
Staś zatrzymał się w jednej chwili, gdyż istotnie za pelikanami,
ale nieco wyżej, widać było zawieszone na błękicie jakby dwa
wielkie, różowe i purpurowe kwiaty.
– Czerwonaki! Czerwonaki!
– One wracają pod wieczór do swoich siedzib na wysepkach –
rzekł chłopiec. – Ach, gdybym miał strzelbę!
– Po cóż byś miał do nich strzelać?
– Kobiety takich rzeczy nie rozumieją. Ale pójdźmy dalej, może
zobaczymy ich więcej.
To powiedziawszy wziął dziewczynkę za rękę i poszli ku
pierwszej za Port-Saidem kanałowej przystani, za nimi zaś nadążała
Murzynka Dinah, niegdyś piastunka małej Nel. Szli wałem
oddzielającym wody jeziora Menzaleh od kanału, przez który
przepływał w tej chwili, prowadzony przez pilota, duży parowiec
angielski. Zbliżał się wieczór. Słońce stało jeszcze dość wysoko, ale
przetoczyło się już na stronę jeziora. Słonawe jego wody poczynały
lśnić złotem i drgać odblaskami pawich piór. Po arabskim brzegu
ciągnęła się, jak okiem sięgnąć, płowa piaszczysta pustynia – głucha,
złowroga, martwa. Między szklanym, jakby obumarłym niebem a
bezmiarem pomarszczonych piasków nie było śladu żywej istoty.
Podczas gdy na kanale wrzało życie, kręciły się łodzie, rozlegały się
świsty parowców, a nad Menzaleh migotały w słońcu stada mew i
dzikich kaczek – tam, na arabskim brzegu, była jakby kraina śmierci.
Tylko w miarę jak słońce zniżając się stawało się coraz czerwieńsze,
piaski poczęły przybierać barwę liliową, taką, jaką jesienią mają
wrzosy w polskich lasach.
Dzieci idąc ku przystani ujrzały jeszcze kilka czerwonaków, do
których śmiały się ich oczy, po czym Dinah oświadczyła, że Nel musi
wracać do domu. W Egipcie po dniach, które nawet w czasie zimy
często bywają upalne, następują noce bardzo zimne, a że zdrowie Nel
wymagało wielkiej ostrożności, ojciec jej, pan Rawlison, nie
pozwalał. by dziewczynka znajdowała się po zachodzie słońca nad
wodą. Zawrócili więc ku miastu, na którego krańcu stała w pobliżu
kanału willa pana Rawlisona – i w chwili gdy słońce zanurzyło się w
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diabelki.xlx.pl
  • Podobne
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Spojrzeliśmy na siebie szukając słów, które nie istniały.