W zielonej krainie - Jastrzębia ...

W zielonej krainie - Jastrzębia Turnia i Jagnięcy Szczyt na rozgrzewkę, FOLDER NR 1 MATERIAŁY PDF POJEDYŃCZO(1)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->W zielonej krainie - Jastrzębia Turnia i Jagnięcy Szczyt na rozgrzewkęPrzez kilka najbliższych dni wszystko wokół miało być zielone. Zielony był z nazwy staw, nad którym postanowiliśmychwilowo osiąść. Ale zielona była też roślinność wczesnego tatrzańskiego lata. A może późnej wiosny?Jednego z wieczorów, w okolicach brzegu kieżmarskiej zielonej kałuży dobiegł mnie słodki zapach, wywołującynatychmiastowe skojarzenia z wiosną właśnie. Po pobieżnych oględzinach okolicy, zatrzymałam wzrok na kwitnącejjarzębinie. Tym bardziej mnie to uderzyło, bo, dosłownie dwa dni wcześniej, mama podwożąc mnie na pociągpowiedziała: "patrz, jarzębiny już pomarańczowieją". Tu natomiast - dopiero kwitłyKolor zgniłej, szarawej zieleni przybierało niestety też niebo, prawie bezustannie przez te cztery dni spowitechmurami. Z których jednakowoż lunęło tylko raz i to nocą, a że upał w górach to nie jest dobra rzecz, to w sumie nienarzekam.Zaczęło się tradycyjnie, od nocnej podróży autobusem. Po której - wciąż drętwi - dosypialiśmy na dworcu z głowamiwspartymi o plecaki, w oczekiwaniu na Stramę. Potem niestety dosypialiśmy też w Stramie, w na tyle niekontrolowanysposób, że zamiast w Białej Wodzie, wysiedliśmy w Starym Smokovcu. Wróciliśmy się na prawidłowe miejsce lokalnymautobusem, na który też musieliśmy zaczekać, ale tym razem już bez dosypiania.Stamtąd sprawne podejście łatwym, wygodnym i zupełnie przyjemnym szlakiem żółtym przez Dolinę Białej WodyKieżmarskiej. Wczesnym popołudniem jesteśmy nad Zielonym Stawem. Też Kieżmarskim.A za naszymi plecami, gdy siedzimy na kawałku brzegu, wyrasta szczyt - a jakże by inaczej - również Kieżmarski. Nooowprawdzie samego Kieżmarskiego znad stawu nie widać, widać Mały Kieżmarski, ale i właściwy tuż za nim z całąpewnością jest. Główny cel naszego wyjazdu.Napełniając brzuszki, pod baczną obserwacją miejscowych kaczek, zastanawiamy się, co by tu zrobić z resztą tegonieobiecującego pogodowo dnia. Można by iść trochę wyżej, gdzieś tam spać, a z rana próbować ten Kieżmar.Prognozy nie przewidywały deszczu, aż do jutrzejszego popołudnia, kiedy to miało istnieć ryzyko burzy. Obydwojejednak jakoś tak bez słów dochodzimy do porozumienia, że Kieżmarski poczeka, a my tymczasem rozgrzejemy się naczymś łatwiejszym, a już na pewno dużo mniejszym.Nie zgraliśmy się z uśmiechami ;)Cały plan wycieczki opracowywałam ja, bo Bartek po prostu "chciał w góry" i, zgodnie z obietnicą, do końca wyjazdupozostawał otwarty na propozycje. Nauczonadoświadczeniem sprzed prawie dokładnie roku, kiedy to trochę sięnachodziliśmy na również czterodniowym wyjeździe,obierając wtedy plan jednak zbyt ambitny i morderczy dlanaszych nóg, postanowiłam skupić wszystkie nasze działania w bliskiej okolicy Zelenego Plesa. A jest tam taka górka,nadzwyczaj charakterystyczna, obecna na wszystkich najpopularniejszych ujęciach znad tamtejszego jeziorka, ba - jejprofil widnieje nawet na markowych serwetkach w tutejszym schronisku.Pierwsza po prawej :)Zwie się Jastrzębią Turnią. I ja doskonale już wiem, że oglądana z drugiej strony, ze szlaku na Jagnięcy, mocno traci naurodzie, zaczynając przypominać kopkę. Wiem też, że jest relatywnie niska, a więc widoki z niej z całą pewnością będąograniczone przez kilka pobliskich, wyższych szczytów. Zupełnie mi to jednak nie przeszkadza, bo podoba mi się taformacja skalna, od kiedy tylko ujrzałam ją, sporo już lat temu, na jakiejś fotografii. Mam więc taki śmiały pomysł, byna nią wejść.Pomysł ten miałam już w domu, dzięki czemu byliśmy topograficznie przygotowani do trekkingowego podboju,słynącej raczej z dróg wspinaczkowych, turni. I na nią to właśnie dnia pierwszego padło.Powstaliśmy zatem znad stawu i pomaszerowali szlakiem nadal żółtym (docelowo wyprowadzającym na Jagnięcy) doJagnięcej Dolinki.O szlaku na Jagnięcy rozpiszę się przy innej okazji. W każdym razie te jego fragmenty, które dziś przemierzamy, nie sąszczególnie pasjonujące. Dolina Jagnięca jest typową tatrzańską dolinką wiszącą, musimy się więc wdrapać niecowyżej. Tuż za jej progiem wyłania się Czerwony Staw, który mijamy, idąc cały czas pod górę, aż do momentu, gdywyłoni się zza sterty kamulców Modry Stawek.Okolice Czerwone Stawu, wyżej Jastrzębia Turnia i Jastrzębi KopiniaczekGdy tylko Modry Stawek zaczyna być widoczny, poszukujemy ścieżki odbijającej gdzieś w stronę naszego dzisiejszegocelu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diabelki.xlx.pl
  • Podobne
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Spojrzeliśmy na siebie szukając słów, które nie istniały.