W. Affelt - Czas dekonstrukcji, KULTUROZNAWSTWO, Semestr 5 i 6(1)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W CZAS DEKONSTRUKCJI maju br. szwedzki urz¹d konserwatorski (Riksantikva rieämbetet) we wspó³pracy z w³adzami prowincji Öre- bro zorganizowa³ miêdzynarodow¹ konferencjê powiêcon¹ dziedzictwu przemys³u (Industrial Heritage as Force in the Democratic Society). By³ to czas szwedzkiej prezydencji w Unii Europejskiej; w tydzieñ póniej ministrowie kultury kra- jów Unii spotkali siê w Falun, historycznym zag³êbiu górniczo- hutniczym, wkrótce za potem liderzy pañstw cz³onkowskich w Göteborgu. Wiod¹cy w¹tek konferencji wynika³ z za³o¿enia, i¿ obiekt materialny jest dowodem przesz³oci i wiadkiem, który opowiada dzieje ludzi i spo³eczeñstw, zatem zachowa- nie takich obiektów sprzyja zrozumieniu procesów spo³eczno- gospodarczych, dawnych, niedawnych i przysz³ych, których uczestnikami bylimy, jestemy lub bêdziemy. Takie ujêcie metodyczne ró¿ni siê istotnie od opowieci historycznej, snutej przede wszystkim na podstawie róde³ pisanych i archiwaliów. Wymiar europejski konferencji zapewnili przedstawiciele 10 krajów, a wiatowy gocie z Australii i USA. Obrady toczy³y siê w trzech grupach tematycznych: To¿samoæ (Identity), De- mokracja (Democracy) i Potencja³ Kultury (Cultural Force). Wyk³ad inauguracyjny wyg³osi³ pisarz Anders Johnson, opie- raj¹c swoje tezy na za³o¿eniu cyklicznoci rozwoju cywiliza- cyjnego, dla którego Szwecja mo¿e byæ wzorcem, albowiem w stuleciu 1870-1970 tutaj w³anie odbywa³ siê najszybszy wzrost gospodarczy w Europie, a drugi w wiecie po Japonii. U schy³- ku XIX wieku intelektualici prze¿ywaj¹cy boom industrializa- cji z obaw¹ zapytywali o schedê poprzedniej formacji spo³e- czeñstwa rolniczego. Tak wiêc wielkiej wystawie osi¹gniêæ tech- niki w Sztokholmie w 1897 r. towarzyszy³o powstanie Skanse- nu pierwszego otwartego muzeum kultury materialnej wsi. Podobne obawy daj¹ siê s³yszeæ i dzisiaj: co robiæ z dziedzic- twem zaledwie co minionej epoki industrialnej dziedzictwem przemys³u, któremu przed stu laty towarzyszy³y zapytania o p³yn¹ce zeñ zagro¿enia. Zadaniem przedsiêbiorcy by³a wtedy i jest dzisiaj twórcza destrukcja dekonstrukcja. Nowe przed- siewziêcie zawsze zagra¿a stanowi istniej¹cemu, jego promi- nentom i aliantom. Pojawia siê wyzwanie dla si³ politycznych, aby tak sterowaæ nieuchronnym procesem przemian, by nie zrzu- caæ kosztów transformacji na trac¹cych pracê, lecz koszty te sprawiedliwie roz³o¿yæ na spo³eczeñstwo, szczególnie za na tych, którzy staj¹ siê beneficjentami przemian. To siê szwedz- kiej socjaldemokracji uda³o. Degerfors, przyk³ad wtórnego u¿ycia zabytkowego przês³a mostowego Wyk³ad koñcowy wykona³ brawurowo prof. M. Shanks z Uniwersytetu Stanford w USA. Pod tytu³em Ludzie i rzeczy czas, miejsce i przestrzeñ (People & Things Time, Place & Space), zaprezentowa³ zbiór pojêæ wygenerowanych w obsza- rze tzw. nowej technologii mediów elektronicznych. Wpierw rzuci³ on w audytorium retorycznymi pytaniami: kim jestecie? Co tu robicie? Jak¹ rolê odgrywacie? Mówicie o przesz³oci, ale ona jest dzisiaj (contemporary past) wko³o nas, ta niedawna przesz³oæ (recent past) jest w nas to pamiêæ, a przestrzeñ pomiêdzy nami wype³niona jest przesz³oci¹ spo³eczn¹ (social past). To w³anie ona wyra¿ona poprzez pojêcia to¿samoci i demokracji jest tematem tej konferencji. Kultura dzisiejsza wp³ywa na nas intensywniej ni¿ kiedykolwiek przedtem poprzez swoje ikony i mity. Nasz¹ recepcjê przesz³oci zdominowa³a nostalgia, przyprawiona estetyk¹ patologii doznawaniem przy- jemnoci z ogl¹dania destruktów, ubytków, szcz¹tków i ladów (pleasure of pathology). Nieznana przysz³oæ, przed któr¹ drê- czy nas obawa, to czas systemów informatycznych, kultury cy- borga (cyborg culture). Przecie¿ to nie rzeczy samoloty la- taj¹! Lataj¹ systemy linie lotnicze! Odwiedzamy fizycznie ró¿ne miejsca i obiekty, by w nie wnikn¹æ (embodiment). Ale dzisiejsza technologia elektroniczna oferuje nam zupe³nie nowe doznania podró¿ wirtualn¹ staj¹c siê przed³u¿eniem naszych zmys³ów serfuj¹cych po zasobach informacji, zebranych w ba- zach danych, uczytelnionych i przyjanie dostêpnych na ma- pach (mapping). Wirtualnie zwiedzamy zaginione miasta, po- wsta³e z ruin budowle, a nawet nigdy nie istniej¹ce obiekty. Szyfona¿ (chiffonage) w tym momencie prof. Shanks szar- mancko zdj¹³ z szyi reprezentantki Rady Europy szyfonowy szal i wykorzysta³ go jako pomoc dydaktyczn¹ umo¿liwia nam zaistnienie w pofa³dowanej wirtualnie czasoprzestrzeni, gdzie ró¿ne miejsca, rzeczy i momenty czasu historycznego stykaj¹ siê w jednym, wybranym przez nas punkcie. Jest to impuls do poszukiwañ i odkryæ. Postmodernistyczne dywagacje zza oceanu nie zmieniaj¹ faktu, i¿ dziedzictwo jest rzeczywistoci¹ realn¹ jak stwier- dzi³ prof. G. Arvastson z uniwersytetu w Uppsali, podsumowu- j¹c w¹tek to¿samoci. Wszak zabytki przemys³u istniej¹, s¹ u¿ytkowane, nadu¿ywane i manipulowane. Wiele krajów opu- ci³o ju¿ epokê przemys³u, a inne kraje opuszczaj¹ j¹ w proce- sie transformacji (transition). Nowa ekonomia sprzyja pomniej- szaniu wartoci pracy i zastêpowaniu jej wartoci¹ rzeczy. Ale o rzeczach, których dzi u¿ywamy, nie wiemy, jak i gdzie, a Szwedzkie bezludzie, wielki piec hutniczy z XVIII w. w krajobrazie str. 3 PISMO PG Nora, sztafa¿ odprawy poci¹gu retro: maszynista, zawiadowca, kierownik stacji oraz wonica czasami nawet: po co powsta³y. Ich wytwórcy i dostawcy pozo- staj¹ anonimowi. ¯yjemy w czasie dekonstrukcji. To¿samoæ jest immanentn¹ w³aciwoci¹ cz³owieka indywiduum, dla którego dobra dziedzictwa mog¹ stawaæ siê ród³em wspomnieñ, dowiadczeñ i wiadectwem (testimony) uczestnictwa w histo- rii. Zbiór indywidualistycznych to¿samoci tworzy to¿samoæ zespo³ow¹, przy czym wypada zauwa¿yæ rozmaitoæ owych to¿samoci kolektywnych, pokoleniowych, narodowych, wia- topogl¹dowych... Pojawia siê wspó³czesne wyzwanie o nieto- talitarnym charakterze jak dzi wspó³¿yæ poród tylu ró¿nych to¿samoci? Aspekty zarz¹dzania dziedzictwem w warunkach demokra- cji omówi³ prof. G. Ashworth z uniwersytetu w Groningen, by- wa³y czêsto w Polsce i znany z rynkowego podejcia do ochro- ny dziedzictwa (heritage marketing). Przecie¿ kto dziedzic- two reprezentuje (ogólnie: konserwator profesjonalista), kto u¿ytkuje (ogólnie spo³ecznoæ amatorzy, maj¹cy jednak pra- wo wypowiedzi o losie obiektów zabytkowych), kto o nim opowiada (problem przekazu medialnego), a wiedza o dziedzic- twie jest elementem komunikacji spo³ecznej, szczególnie w warunkach wystêpowania wartoci wielokulturowych (multicul- tural values). Demokracja mo¿e przybieraæ wymiar lokalny, narodowy lub miêdzynarodowy i takie¿ mo¿e byæ znaczenie danego obiektu dziedzictwa. Nowoczesna idea ochrony dzie- dzictwa koresponduje z doktryn¹ rozwoju zrównowa¿onego (sustainable development). Dyskusjê podsumowa³ prof. H. Cle- ere z brytyjskiego komitetu ICOMOS, stwierdzaj¹c, ¿e dzie- dzictwo zarówno jego dotykalne, jak i niedotykalne dobra (tangible and intangible resources) nadaje historii sens. Dzie- dzictwo przemys³owe pozostaje w relacji z histori¹ wspó³cze- sn¹, zatem wydaje siê, i¿ w³aciwe by³oby mówiæ dzi o dzie- dzictwie wspó³czesnym (contemporary heritage), zamiast prze- mys³owym. Wzmocni to w odczuciu spo³ecznym te emocje, które wspó³tworz¹ to¿samoæ indywiduln¹ i grupow¹. Program merytoryczny obrad wzbogacono scenariuszem wydarzeñ, które odbywa³y siê w rodowisku czynnych zak³a- dów hutniczych Degerfors, na terenie historycznego zag³êbia górniczo-hutniczego Pershyttan oraz w warsztatach pierwszej w Szwecji linii kolejowej w Nora, czynnej od 1856 r. Podczas konferencji wielokroæ dawa³ znaæ o sobie niew¹tpliwy pietyzm, z jakim gospodarze odnosz¹ siê do dziedzictwa przemys³u, pod- krelaj¹c zwi¹zki swojej historii gospodarczej z pomylnoci¹, jak¹ szwedzkie pañstwo socjalne zapewni³o swojemu spo³eczeñ- stwu po II wojnie wiatowej. Czy w czasach dekonstrukcji, glo- balizmu i mniej lub bardziej widocznych tendencji neoliberal- nych w narodowych gospodarkach krajów Europy nadal jest mo¿liwa taka rewerencja? Na to pytanie nie znaleziono odpo- wiedzi. Zrazu szwedzka konferencja zdawa³a siê jedn¹ z wielu odbywanych w wiecie, jednak¿e wymiar filozoficzny istotnie j¹ wyró¿ni³. Otó¿ tradycyjnie przyczynkowy program obrad, jakkolwiek wci¹¿ popularny, zdaje siê dzi ustêpowaæ pola dys- pucie holistycznej, pog³êbionej egzystencjalnie i na powrót, jak przed wiekami, rozwa¿aj¹cej istnienie cz³owieka wród rzeczy, idei i systemów ale cz³owieka indywidualistycznego i perso- nalistycznego zarazem. Podobny klimat pojawia siê i w Polsce. Na IV Forum Konserwatorów Conservatio 2001 w Toruniu re- ferowano mniej ni¿ zazwyczaj przedsiêwziêæ konserwatorskich, a wiêcej mówiono o spo³ecznych zagro¿eniach dóbr kultury. Pada³y gorzkie stwierdzenia: dobry gospodarz przekazuje swo- im spadkobiercom nie mniej ni¿ odziedziczy³ (Rubinkowicz); zamieranie wsi przeobra¿aj¹cej siê w wyspy betonowych obejæ w morzu starej zabudowy (Bogdanowski); szperacze detek- toryci niszcz¹cy nieodwracalnie stanowiska archeologiczne (Lech); zagro¿enie zabytków od strony konserwatorów odcho- dz¹cych od Karty Weneckiej (Domas³owski); nasze i nie nasze dziedzictwo, dziedzictwo bez dziedziców, dziedzictwo bez ojczyzny, dziedzictwo jako ³up (Tomaszewski); nówka- nierdzewka po¿¹dany wizerunek obiektu po konserwacji, braki edukacyjne zaledwie 3% spo³eczeñstwa ma wykszta³- cenie umo¿liwiaj¹ce ocenê estetyczn¹ i wartoæ zabytku, ener- giê pracowników s³u¿b ochrony zabytków z¿era wszechstron- nie rozszerzaj¹ca siê biurokracja (Rouba); analfabetyzm cywi- lizacyjny Polaków wg OECD 80% nie rozumie prostych tek- stów (Owczarek); zakusy w³adzy i biznesu na prywatyzacjê zabytku (Nekanda-Trepka); z³ote karty z dziejów opieki spo- ³ecznej nad zabytkami w Polsce od 1800 r.! (Midura). Moje wyst¹pienia podczas tych konferencji przyjêto z zain- teresowaniem. W Szwecji przedstawi³em m.in. wnioski z reali- zacji na Wydziale In¿ynierii L¹dowej PG przedmiotu Kultu- rotwórcze aspekty budownictwa, wprowadzonego w 1998 r. do programu studiów jako wynik miêdzynarodowego projektu Tempus-Phare. Chocia¿ pomys³ humanizacji in¿ynierów nie jest nowy, a od lat ró¿ne gremia miêdzynarodowe powiêcaj¹ mu uwagê, np. SEFI, ISSEI, CESE, to metodyka i praktyczna jego realizacja wci¹¿ pozostaj¹ wyzwaniem. Jest to te¿ okazja do rozpoznania zasobu wiedzy o kulturze, jak¹ posiada wspó³- czesny student przysz³y inteligent. Niestety, szko³a rednia nie wyposa¿a dzi maturzysty w do niedawna jeszcze obowi¹- zuj¹cy kanon wiedzy o kulturze, a coroczne enuncjacje praso- we po egzaminach wstêpnych na wy¿sze uczelnie dostarczaj¹ zatrwa¿aj¹cych lub groteskowych dowodów na stan wiadomo- ci wspó³czesnego pokolenia techno, czy jak wol¹ socjologo- PISMO PG str. 4 wie e-generation. Wspomnia³em te¿ o innym osi¹gniêciu, rów- nie¿ nowym od piêciu lat na WIL PG przedmiocie pn. Techni- ki przyswajania wiedzy, podczas którego studenci I semestru, poprzez rozmaite æwiczenia, poznawali techniki twórczego mylenia oraz elementy pracy w³asnej podczas uczenia siê, oce- niali swoje predyspozycje, a w tym zdolnoæ koncentracji, za- pamiêtywania, style s³uchania i rozumo- wania. I tutaj poczy- nione obserwacje s¹ nieoptymistyczne. Jak wykaza³y wyniki zajêæ w roku akademickim 2000/2001, treæ kilkuzdaniowego tekstu jest w pe³ni zrozumia³a jedynie dla 15%, a zadanie pt.Curriculum vitae, prawid³owo wykonalne dla niewielu wiê- cej, i to dopiero po obszernym komentarzu i dyskusji. Swo- istym dowodem stanu rzeczy s¹ teksty wpisywane w podaniach o przyjêcie na studia w rubrykê ¿yciorys kandydata proszê sprawdziæ osobicie. Czy absolwent politechniki, szczególnie ów magister powinien wiedzieæ co wiêcej, ni¿ potrzeba do wykonywania danego fachu, czy te¿ doæ, je¿eli stanie siê jed- nym z jak dosadnie mawiaj¹ Niemcy Fachidioten? Ustawa o szkolnictwie wy¿szym nie pozostawia w¹tpliwoci, wymie- niaj¹c poród podstawowych zadañ uczelni rozwijanie i upo- wszechnianie kultury narodowej oraz postêpu technicznego. Podczas konferencji toruñskiej w obszer- nym referacie zatytu- ³owanym Archeologia przemys³u. Memorandum w sprawie dzie³ techniki, przemys³u i in¿ynierii. O dziedzictwie postpo- nowanym, na przyk³adzie Mostu Lisewskiego w Tczewie, przedstawi³em istotê dziedzictwa wspó³- czesnego. Wyj¹tko- wym wprowadzeniem by³o poprzedzaj¹ce mnie wyst¹pienie dr. in¿. arch. Janusza Ciemno³oñskiego i p. Danuty Siemiñskiej pt. Wspó³czesna uczelnia techniczna w obiekcie zabytkowym. Tak wiêc ponownie Politechnika Gdañska zaistnia³a na inter- dyscyplinarnym forum dyskusji o artefaktach przesz³oci, ich identyfikacji, interpretacji, zachowaniu i ochronie. Czy duch dekonstrukcji nam zagra¿a? Wydaje siê, ¿e wszel- ki ruch na rzecz ochrony dziedzictwa kultury w istocie swej jest w opozycji wobec totalitarnej odmiany dekonstrukcji destruk- cji, ogarniaj¹cej nie tylko systemy polityczne i gospodarczo- spo³eczne, ale te¿ i stosunki miêdzyludzkie, formy wspó³¿ycia spo³ecznego oraz ¿ycie rodzinne. W ci¹gu jednego pokolenia a w przypadku Polski w ci¹gu kilku lat zanik³a wielkoprze- mys³owa klasa robotnicza i zwi¹zana z ni¹ tzw. inteligencja tech- niczna, jako masowe wsparcie i intelektualne zaplecze socjal- demokratów zachodnich, wypracowuj¹cych bezpieczeñstwo socjalne w swoich krajach. Wysublimowa³a siê elita wielkiego pieni¹dza oraz zwi¹zana z ni¹ partyjna elita w³adzy, tzw. klasa polityczna, czy jak mawiaj¹ pró¿niacza. Pozostali tworz¹ albo zastêpy pracowników najemnych, albo przewa¿aj¹c¹ kla- sê redni¹. Szczególne miejsce zajmuje liczna biurokracja, nie- wytwarzaj¹ca ¿adnych dóbr, ale na ogó³ niele siê maj¹ca. Wspomnieæ wypada o zastêpach bezrobotnych. Dziedzictwo w tym nieco uproszczonym otoczeniu spo³eczno-ekonomicznym, aby przetrwa³o, potrzebuje swojego lobby, swoich adwokatów wobec wszechmocy elit oraz owieconych przewodników po- ród lepych praw rynku i zasadzek, gdzie czyha ju¿ globali- styczna hydra wielog³owa. Wspó³czesny destruktor chêtnie na- zywa siebie reformatorem. Nie dekomponuje on jednak istnie- j¹cych struktur, by ich elementy uporz¹dko- waæ po nowemu, ale rewolucyjnie niszczy zastane dobra, przyprawiaj¹c swoje barbarzyñstwo szczypt¹ pospiesznej ideologii typu instant. Na ogó³ z arogancj¹ i samozadowoleniem buduje on swój image na zgliszczach dorobku innych. Zatem niewiele dzieli dekon- struktora od destruktora. Bywa on mistrzem pozorów, czer- pi¹c frazesy z repertuaru trybunów i szarlatanów. Strojny, a to w kostium demokraty, a to poczciwiny-swojaka czy salonowca, uwodzi naiwnych, nawraca b³¹dz¹cych, przekonuje w¹tpi¹cych. Ale uwaga! Jest grony... Jednakowo¿ ka¿dego destruktora w koñcu te¿ zdestruuje nastêpca. I to jest optymistyczna przes³an- ka rozwa¿añ o dekonstrukcji w czasach transformacji... Waldemar Affelt Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej (Zdjêcia autora) O KICZU S Prosta teza ratury, wszêdzie ta sama bezkonfliktowa sztuka propagandy. Prawda mo¿e byæ prosta, nigdy prymitywna, ale tymczasem nieustanny nap³yw informacji komplikuje obraz wiata i ka¿dy uproszczony pogl¹d znajdzie swojego wyznawcê. Rewolucja dzieci- kwiatów, bunt bezradnoci, idee, w których brak kon- struktywnej myli szed³ w parze z dobrymi chêciami, stworzy³y swoist¹ subkulturê; pêd do wolnoci to- warzyszy³ tam wyzwoleniu od wolnej myli. Rezultatem by³o uproszczenie i kicz, który ogarn¹³ rekordow¹ liczbê wy- znawców. Powsta³y nowe ozdoby, grafi- ki, piosenki, moda. Powierzchownoæ idei sprowadzi³a siê w koñcu do jej znaków identyfikacyjnych: d³ugoci w³osów, bro- szek, skarpetek, amuletów! Przy dzisiejszych rodkach przekazy- wania myli jestemy bardziej ni¿ kiedy- kolwiek bliscy realizacji tego, co Hannah Arendt nazwa³a totalitarn¹ fikcj¹. Z³o¿ona treæ sztuki nie przystaje do uproszczonych rodków propagandy i budzi niepokój w³adzy. Werbuje siê wiêc twórców, którzy dzie³a tworz¹ na za- ztuka nie znosi uproszczeñ uwielbia je kicz. Sztuka przed stawia obraz syntetyczny, kicz, obraz zwulgaryzowany. Czy¿ zatem sztuka nie jest rodkiem s³u¿¹cym do odzierania ¿ycia z kiczu? pyta³ Robert Musil. Kicz jako rodek propagandy i sterowania jednostk¹ Obraz wiata widziany przez kicz, to zbiór pojêæ tak jednoznacznych, wyja- nionych ostatecznie i do takiego stop- nia, ¿e ¿adna idea, filozofia, religia, a ju¿ najmniej sztuka nie s¹ w stanie z nimi konkurowaæ. Artyci miewaj¹ procesy, inkwizycyjne dysputy o sztuce balansu- j¹cej na granicy ognia i wody nie jest to los lekki, ale przecie¿ sztuka pozosta- je, czym jest. Kicz rozwija siê tu¿ obok; tani, odpustowy. Ka¿da idea, która stosuje uproszcze- nie jako metodê propagandy, bêdzie zmierza³a nieuchronnie w stronê kiczu. Jednakowo sztuczny i nadêty pseudokla- sycyzm budowli rz¹dowych, jednoznacz- noæ pomników, plakatów, filmów, lite- My architekci bywamy niekiedy dumni z siebie str. 5 PISMO PG mówienie. St¹d oszo³amiaj¹ce kariery miernot. To paradoksal- ne, ale jedna z piêciu zasad rz¹dz¹cych kiczem, sformu³owa- nych przez Engelhardta i Killyego, a mianowicie zasada kom- fortu, znajduje tu znakomite potwierdzenie. Zmêczony, znisz- czony w¹tpliwociami cz³owiek poddaje siê zadziwiaj¹co ³a- two komfortowemu wiatu uproszczonych pojêæ, tak jak t³um ulegnie w ekstazie znakom, proporcom, has³om i uniformom. Tkwi ten kicz w naszym sercu. I wówczas ka¿da myl inna bê- dzie przedmiotem represji komfort nie lubi wyrzutów sumie- nia. Wreszcie wiadomo co dobre, a co z³o; co mi³oæ, kto wróg i jaka jest prawda. Kicz odpowiada na pytania. Ta trywialna w³aciwoæ uchodzi czêsto naszej uwadze, bowiem w potocz- nym przekonaniu na pytania próbuje odpowiadaæ sztuka. Rze- czywicie próbuje, w ostatecznym rezultacie sprowadza siê to jednak do formu³owania pytañ. Sztuka pytania stawia! Sk¹d wzi¹³ siê zanik dobrego smaku? Uwa¿a siê powszechnie, ¿e winny jest modernizm. D¹¿enie do nadmiernego podporz¹dkowania wszystkiego: funkcji, ergonomii, technolo- gii w³anie porz¹dkowi! Arch. prof. Zie- liñski z Warszawy wyg³asza³ opiniê, ¿e przeciwieñstwem chaosu jest harmonia, a nie uporz¹dkowanie (vide opinia o moder- nizmie i odreagowaniu odbiorcy manie- ry modernistycznej). Z tej nadmiernej pro- stoty, ubóstwa form, zrodzi³a siê powszech- na têsknota do dekoracji. Ludzie buduj¹ domy z wie¿yczkami, basztami, kutymi bramami i dodaj¹ jeszcze, gdzie tylko siê da, parê ³uków. W tym jednak jest jakie niejasne pragnienie piêkna. Têsknota za zdobieniem, zape³nianiem pustych przestrzeni by³a w ka¿dej epoce. Odkrycie Japonii w XIX wieku polega³o na fascynacji, ¿e mo¿na inaczej komponowaæ przestrzeñ. W naszej cywiliza- cji przestrzeñ musia³a byæ zdobiona. Wracamy wiêc do ozda- biania, ale brniemy na olep, dowolnie dobieraj¹c z przesz³oci i teraniejszoci to, co nam siê podoba. Kto zauwa¿y³, ¿e wol- noæ osadzi³a na tronie gust, a tym samym najbardziej niedo- skona³ego sêdziego w sprawach piêkna. Es ist nichts furchtba- rer als eine Einbildungskraft ohne Geschinack. (Nic gorszego ni¿ gust prostacki) narzeka³ Goethe. Kicz jako wyraz ,,gustu Kiedy ludzie buduj¹c domy, urz¹dzaj¹c mieszkania, poru- szali siê bezpieczniej, poniewa¿ istnia³a jedna konwencja. Ist- nia³y wzorce i mo¿na je by³o naladowaæ, wiêksze wykazywa- no tak¿e przywi¹zanie do tradycyjnych form i gustów. Oczywi- cie, tê konwencjê narzuca³y klasy wy¿sze, czyli dwa procent spo³eczeñstwa. Na przyk³ad przez ca³y wiek osiemnasty fran- cuskie mieszczañstwo, które nabra³o od koñca XVII wieku aspi- racji, ¿eby do³¹czyæ do elity, zaczê³o naladowaæ arystokracjê w sposobie bycia. Arystokracja ucieka³a, odgradza³a siê, kreu- j¹c pewien sposób bycia, pewien styl, którego mieszczañstwo nie by³o w stanie osi¹gn¹æ, bo to, co lansowali mieszkañcy Wersalu, by³o zbyt czasoch³onne. Zajêci zarabianiem pieniê- dzy bogaci mieszczanie nie znajdowali czasu na uczenie siê pewnych gestów, rytua³ów towarzysz¹cych ¿yciu w luksusie. I w pewnym momencie mieszczañstwo skapitulowa³o. ¯eby siê nauczyæ dworskiego stylu ¿ycia, trzeba wielu lat, a przecie¿ nale¿y wzi¹æ pod uwagê, ¿e dwór ci¹gle wymyla co nowego! Na pocz¹tku XIX wieku mamy wiêc ju¿ wiêksz¹ liczbê kon- wencji i sposobów ¿ycia i bycia, co wielu przyjmuje z ulg¹. Jest kultura dworska, ale pojawia siê kultura ludowa tak ciekawa dla romantyków. Zdobywa niezale¿noæ i mieszczañ- ski salon. W krótkim czasie okazuje siê, ¿e tych konwencji, poetyk spo- sobów wypowiadania siê mo¿e byæ wiele i nie musimy ju¿ po- d¹¿aæ dok³adnie t¹ sam¹ drog¹ z oczami skierowanymi tylko na szczyt piramidy. W dodatku ju¿ nic nie trwa dostatecznie d³u- go, co dziesiêæ lat mo¿na zmieniaæ kierunki i gusty! Artysta, który zak³ada, ¿e jego jêzyk mo¿e byæ zupe³nie osob- ny, nie bêdzie przez nikogo rozumiany (artysta bêdzie rozumia- ny w bardzo w¹skiej grupie, a jego sztukê kto musi wyt³uma- czyæ, zinterpretowaæ). Brzydota te¿ potrafi byæ fascynuj¹ca i zmusza cz³owieka do porównywania. Samo piêkno, bez t³a, mo¿e nawet nie istnieje. Nie mówi¹c o tym, ile k³opotu zawsze sprawia³o ludziom ustalenie, co jest piêkne! Jeszcze Johann Winckelmann przekraczaj¹c Alpy zas³oni³ okna w karecie, bo nie móg³ patrzeæ na to chaotyczne zwalisko kamieni; do XVIII wieku nie obserwowano bowiem krajobrazów dla przyjemno- ci. Przybijanie ogonka Odmiany kiczu codziennego Kicz towarzyszy nam na ka¿dym kroku. ciga nas na ulicy, w domu. Króluje. Wdziêcz- nym przedmiotem kolekcjonerskim s¹ np. ki- czowate pocztówki. Dzi w ka¿dym kiosku mo¿na kupiæ kartê pocztow¹ ze s³odziutkimi kotkami w ró¿owych kokardach. Takie same kotki zdobi³y jeszcze niedawno bombonierki Zak³adów Cukierniczych im. 22 Lipca (daw- niej E. Wedel). Jedna z najwa¿niejszych dziedzin kiczu, to kicz patriotyczny. Na fili¿ance namalowano polsk¹ dziecinê prowadzon¹ przez anio³a, nad nimi frunie bia³y orze³ orze³-stró¿! A czym¿e jest, jak nie kiczem, patriotyczna butelka w kszta³cie popiersia Kociusz- ki? A charakterystyczne ma³e obrazki Bronis³awy Rychter-Ja- nowskiej, która uwieczni³a swojskie dworki tak liczne, ¿e a¿ niemo¿liwie ulepkowate, kiczowate, swojsko polskie! Dzi kicz to synonim tandety przede wszystkim mylowej, ale równie¿ materia³owej i wykonawczej. Kiczowaty przedmiot zawsze udaje co, czym nie jest. Sam pojawi³ siê oko³o 1869 roku w Monachium, gdzie zaczêto byle jak przerabiaæ stare meble na nowe. Ostatecznie nie by³y ani stare, ani nowe, by³y jakie dziwne. Nieautentycznoæ, udawanie to g³ówne cechy kiczu eksponowane w monografiach tematu. Klasycznym przy- k³adem jest niemiertelny jeleñ na rykowisku. Wisz¹ce w ubo- gich izbach jelenie i landszafty o mitologicznej treci udawa- ³y dzie³a akademickiej sztuki, jakimi mieszczanie zdobili salo- ny. Za wybitnego twórcê kiczu jest uznawany malarz Vlastimil Hofman. Wystarczy obejrzeæ kilkadziesi¹t jego obrazów, aby zauwa¿yæ, ¿e autor mia³ k³opoty z rysunkiem, z perspektyw¹, a bohaterowie malowide³ czêsto maj¹ z³e proporcje. W dodatku Hofman pos³ugiwa³ siê tymi samymi schematami mylowymi i plastycznymi rozwi¹zaniami, co Jacek Malczewski. Udawa³ Malczewskiego! Dlatego znawcy sztuki nazywaj¹ go pogardli- wie gorszym Malczewskim. Kicz by³, jest i bêdzie wszechobecny równie¿ w architektu- rze. Wille, których fasady wy³o¿ono t³uczonymi lustrami lub talerzami, s¹ oczywicie kiczowate. Nowe spojrzenie badawcze na kicz Historycy sztuki dopiero po II wojnie wiatowej dostrzegli np. pasa¿e, zanikaj¹ce w wielkomiejskiej d¿ungli, które odkry- PISMO PG str. 6 li Aragon i Benjamin trzydzieci lat wczeniej. Pasa¿ ods³ania³ im tajemnicê miasta wieku XIX, rozjania³ j¹ jako najczystszy jego produkt. Inne trywialne pok³ady owej epoki pasa¿y cza- sopisma, ryciny, og³oszenia eksplorowa³ wczeniej jeszcze Max Ernes, pierwszy, rzec by mo¿na, patron naszej dzisiejszej nostalgii za drugim wiekiem XIX. W. Benjamin programowo rewindykowa³ w tej orientacji zas³ugi swego mistrza, E. Fuchsa, badacza ilustracji i mody, czyni¹c jednoczenie Baudelairea patronem tego sonda¿u pe- ryferii dobrego smaku. Listê takich patronów dzi mo¿na po- szerzaæ, m.in. o Champleuryego, Goncourtów. A z dwu- dzie- stowicznych badaczy R. Bataillea, jednak Benjaminowi nie ujmuje nikt zas³ugi stworzenia kontekstu badawczego, który nadal eksploatujemy (poezja, ulica, erotyka; fotografia czaso- pimiennicza grafika-moda). Najbli¿sze warsztatowej sprawnoci w opisie i analizie mor- fologicznej s¹ zapewne badania nad (deprecjonowan¹ jeszcze przed kilkunastu laty) architektur¹ zesz³owieczn¹, choæ i tutaj ocena programu dekoracyjnego, bêd¹cego niekiedy antytez¹ kategorii decorum, posi³kuje siê argumentacj¹ socjologiczn¹ lub wy³¹cznie ikonograficzn¹. Dziêki rodkom masowej informacji szybko powielaj¹cej ród³a oparte na fotografii, filmie i utrwalonych dwiêkach, przemówieniach i przebojach odtwarzany odcinek czasu szybko petryfikuje w styl swój repertuar znaczeñ (a wiêc i ob- razów). To za w jakim sensie demobilizuje krytyczny warsz- tat historyka sztuki. Materia³em najbardziej podatnym na mo- delowanie w duchu retro jest obszar wizualnej informacji, w którym przestaje obowi¹zywaæ podzia³: kicz dzie³o. Ka¿de pokolenie wedle Gombicha dewaluuje sztukê realizuj¹c¹ ide- a³y poprzedniego. Obecnie jestemy wiadkami rewaloryzacji poszczególnych faz stylowych nurtów historycznych architek- tury i bezstylowego, jak s¹dzono, eklektyzmu (eklektyzmów, asocjanizmów itd.). Zarazem koegzystencji na kartach pod- rêczników i w salach muzealnych, trzeciorzêdnej trywialnej produkcji, dla danego czasu nie mniej reprezentatywnej ni¿ twórczoæ wielkich niezale¿nych i mistrzów. (Pirx de Rome Ekspozycja Fin de siécleu w Museé dArt Moderne w Pary- ¿u, dawny zestaw w duchu czystego postimpresjonizmu, zmie- niaj¹ca siê od 1977 r., oraz przyk³ad nowej kolekcji dziewiêt- nastowiecznej sztuki, eksponowanej w 1978 r. w Muzeum Ot- tawy). Zwrócono uwagê na ogl¹dane zazwyczaj z przy- mru¿e- niem oka relikty z³ego smaku, na mijane obojêtnie wielkomiej- skie pomniki, na lekcewa¿one elewacje mieszczañskich kamie- nic, na ignorowane w muzealnych magazynach cha³y. Zbie- g³o siê to z zainte- resowaniem dla kiczu. Przy tym wydawaæ siê mo¿e, ¿e sprawa kiczu wykracza poza kr¹g owych profe- sjonalnych remanentów. Nieprzypadkowo pierwszymi, któ- rzy dokonali na naszych oczach swoistej rehabilitacji kiczu, byli artyci i estetycy, krytycy i kolekcjonerzy, pisarze i socjologo- wie, próbuj¹cy nawet w p³aszczynie teoretycznych refleksji okreliæ, czym jest ten fenomen, uznany intersubiektywnie za co oczywistego, w istocie nie³atwy do okrelenia. Proces oswo- jenia z konwencj¹ kiczu by u¿yæ Cullerowskiego terminu wydaje siê jednak¿e dzisiaj niezbêdnym dope³nieniem prowa- dzonej od niedawna problemowej inwentaryzacji XIX w. Pro- ces ten jest oczywicie wypadkow¹ daleko posuniêtej relatywi- zacji ocen. Zarazem bez niego nie dosz³oby do ca³ociowego odtworzenia badanej epoki. Uwagi koñcowe Kicz uczestniczy od oko³o stu lat w rozwoju ró¿nych nurtów sztuk, nie mo¿na przeoczyæ jeszcze jednego ogniwa, którego na ogó³ nie bierze siê pod uwagê. Grunt pod proces oswajania siê z kiczem przygotowywa³y nie tylko odkrycia artystycznej awangardy, lecz tak¿e trwaj¹ca w naszym stuleciu ³¹cznoæ z Belle Époque. Inaczej mówi¹c, z wyidealizowanym koñcem epoki, któr¹ zamknê³y dwie wojny wiatowe. W spo³ecznej wiadomoci sztuka trywialna, kicz, uosabiaj¹ce tamt¹ epokê, stanowi³y zawsze jak¹ wartoæ, która dziêki rehabilitacji se- cesji okreli³a w wielu wypadkach swoj¹ treæ artystyczn¹. Wobec wzmagaj¹cego siê od pocz¹tku lat szeædziesi¹tych kultu secesji, kicz przemieci³ swoj¹ peryferyjn¹, wstydliw¹ jakby pozycjê, niejako j¹ uprawomocni³ i postawi³ na piedestale sztu- ki. A wiêc ju¿ dzi ostro¿nie z os¹dzaniem co jest, a co nie jest kiczem! ... Sic. Krystyna Pokrzywnicka Wydzia³ Architektury Obie¿ywiat C Marzenia skie. Mi³oæ do gór i chêæ prze¿ycia wielkiej przygody, najle- piej gdzie na koñcu wiata... Ilu Polaków by³o w Górach Czer- skiego? Na pewno niezbyt wielu a przecie¿ Jan Czerski, wy- bitny geolog i badacz Syberii, zes³any tam po powstaniu stycz- niowym, by³ Polakiem, i to w³anie na jego czeæ nazwano naj- wy¿sze pasmo gór Syberii. Do tego jeszcze wielkie rzeki sybe- ryjskie, niezmierzona tajga i tundra, o których do tej pory tylko siê czyta³o, drewniane osady i jurty to wszystko pragnêlimy zobaczyæ. zy trzeba wybieraæ siê w bardzo dalek¹ podró¿, ¿eby prze ¿yæ fascynuj¹c¹ przygodê i odkryæ dla siebie jaki ma³o znany zak¹tek Ziemi? Na pewno nie. Wszystkie miejsca na wiecie maj¹ w sobie co, co sprawia, ¿e ka¿da podró¿ dostar- cza niezapomnianych wra¿eñ i pozwala zaspokajaæ nies³abn¹- c¹ ciekawoæ wiata. Niew¹tpliwie jednak te najodleglejsze i najmniej poznane zak¹tki naszego globu maj¹ najwiêksz¹ si³ê przyci¹gania. Dlaczego Syberia i to od razu jej krañce Re- publika Sa-cha, inaczej Jakucja, autonomiczna republika Fede- racji Rosyjskiej? Po³¹czy³y nas marzenia o podró¿ach, dalekich krajach, nie- koniecznie ciep³ych, ale na pewno takich, gdzie mo¿na prze¿yæ prawdziw¹ przygodê. Rzut oka na mapê i wszystko jasne: nie- dostêpna Syberia, tajemnicza Jakucja, znana Polakom raczej z relacji zes³añców ni¿ podró¿ników, egzotyczna rzeka Lena, no i oczywicie wymarzone Góry Czerskiego. Chocia¿ mieszka- my w Polsce Pó³nocnej, od bardzo m³odych lat fascynowa³y nas góry ró¿nej maci. Zaczynalimy w Sudetach, Beskidach, Tatrach, potem by³y góry s¹siadów: Alpy i Góry Skandynaw- Przygotowania Pierwsza rzecz to informacje, ale... przecie¿ nie ma ¿adnego przewodnika po Jakucji, to nie Mongolia, Peru czy nawet oko- lice Bajkahi. Czarna dziura, bia³e plamy, ziemia splamiona krwi¹ zes³añców, kto by siê pokusi³ opisaæ jej piêkno... No, nie licz¹c Polaków jak Jan Czerski, czy Wac³aw Sieroszewski, tylko... to by³o w XIX wieku! 12 lat w kraju Jakutów czy Jakuci Wa- c³awa Sieroszewskiego opisuj¹ historiê i kulturê jednego z naj- wiêkszych ludów zamieszkuj¹cych pó³nocno-wschodni¹ Sybe- riê Jakutów. Prawdziwa kopalnia informacji! Pó³nocno- wschodnia Syberia, to tak¿e kraina innych ludów: Ewenów, str. 7 PISMO PG [ Pobierz całość w formacie PDF ] |