W stronę czwartego wymiaru - ...

W stronę czwartego wymiaru - Wczoraj, Antologie S-F
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W STRONĘ CZWARTEGO WYMIARU
WCZORAJ
DZIŚ
JUTRO
ZBIÓR OPOWIADAŃ POPULARNO– I FANTASTYCZNO–
NAUKOWYCH
WYBORU DOKONAŁ I WSTĘPEM OPATRZYŁ JULIAN STAWIŃSKI
WSTĘP
— Przestaliśmy wierzyć w elfy i wilkołaki, a tu autorzy fantazji
naukowych chcą nam wmówić,
że na innych planetach żyją stwory jeszcze od tamtych dziwniejsze…
— Tak. Powiem więcej: najdziwniejszą przygodą, jaka nas mogłaby
spotkać, gdy dotrzemy do
dalekich światów, byłoby stwierdzenie, że ich mieszkańcy nie są wcale
dziwaczni.
Taki mniej więcej dialog między czytelnikiem a sobą przytacza na
objaśnienie istoty naukowej
fantastyki jeden z najwybitniejszych autorów tej literatury, Frederic
Brown. I ma rację. Bowiem
sam fakt, że coś wydaje się nie do wiary, nie do pojęcia, niezwykłe,
„niesamowite” i
nieprawdopodobne, wcale jeszcze nie stanowi dowodu, by owo coś istnieć
nie mogło i nie
istniało.
Lecz w takim razie czy i jaka zachodzi różnica między fantastyką
naukową a wytworem
„zwykłej” fantazji — postaciami z baśni, legend i mitów? Ściśle biorąc,
jest to tylko różnica w
czasie i rozwoju naszego poznania. Istotnie, dziś nie wierzymy we wróżki,
śpiące królewny,
krasnoludków i czarownice, zaćmieniu słońca nie staramy się zapobiegać
przez odganianie
smoka, w kołtunie widzimy działanie wieloletniego brudu, nie zaś skutek
magicznych praktyk
wiedźmy, a napady ostrej histerii leczymy nie egzorcyzmami lub paleniem
na stosie, lecz w
psychiatrycznych szpitalach. Mimo to nie zmniejszyła się wcale ilość
„spraw niepojętych”, może
nawet wzrosła. A już z pewnością wzrosła, na tle technologii
współczesnej, natarczywa potrzeba
szybkiego ich wyjaśnienia. Spowodowała wielki kryzys umysłów, a jako
uboczny objaw — rozkwit
naukowej fantastyki. Słowem, aby ten rozkwit zrozumieć, musimy choćby
pokrótce wyjaśnić sobie
naturą i metody naszego poznania i naszej wiedzy.
Tkwią one głęboko w przeszłości i, z biegiem tysiącleci, ulegały
ogromnym, przeobrażeniom.
Egipcjanin z czasów XX dynastii widział w zaćmieniu słońca przejaw
gniewu bóstwa.
Średniowieczny Europejczyk klaski żywiołowe i epidemie uważał za
dopust boży, obłęd i epilepsją
— za dzieło szatana. A nawet i obecnie w różnych stronach świata można
być świadkiem
uroczystych obrzędów dla sprowadzenia deszczu, zwiększenia wydajności
gleby lub odwrócenia
powodzi. Wszystko to są ogromnie już zmodyfikowane pozostałości
prelogicznego myślenia, które
w najmniej stosunkowo zmienionej postaci dochowały się na Melanezji i
w Afryce Środkowej.
Przykładając mierniki dzisiejsze, musielibyśmy odmówić tym pojęciom
jakichkolwiek cech
wiedzy. A jednak była to wiedza, choć bardzo prymitywna. Wyrosła z
pierwszych na kult
ziemskiej prób zrozumienia i wyjaśnienia wszechświata. Stworzyła ją
pierwsza na Ziemi
inteligencja świadoma. Ta zaś powstała wówczas, gdy instynkt jednego z
wielu gatunków ssaków
przemienił się w myśl. Odtąd owe istoty zaczęły różnić się radykalnie od
reszty zwierząt. Instynkt
bowiem działa na zasadzie odruchu, czyli automatycznie; myśl polega na
rozumowaniu, na
wyciąganiu wniosków.
Życie na naszej planecie istniało już około 2 miliardów lat, gdy powolne i
żmudne procesy
ewolucji wytworzyły stopniowo z pierwotnej protoplazmy człowieka.
Wiek ludzkości oblicza się
na mniej więcej milion — drobiazg dla przyrody, ale nie dla nas. Przy tym
początkowo nic nie
zdawało się zapowiadać naszej zawrotnej kariery. Żyliśmy bez awantur,
cichutko, ustępując
większym zwierzętom, nie usiłując wcale wpływać na losy Ziemi i wcale
sobie nie wyobrażając,
że leży to w naszej mocy. Dopiero od niedawna zabraliśmy się do badania,
a potem i urządzania
świata. Tak się to zaczęło.
Długi czas wszystko szło opornie. Brakło stosownych narządzi
(technologii o rzeczywiście
naukowych podstawach dorabiamy się dopiero od paruset Lat), a nas
samych przyroda uzbroiła
w organizmy dość wątłe, a co gorsza, rozwijające się nader powoli
(wystarczy porównać
niedołężne potomstwo ludzkie ze sprawnością kilkumiesięcznych piskląt
czy szczeniąt). Jedyne
nasze atuty to ręce, które nie brały wcale udziału w procesie chodzenia,
nade wszystko zaś mózg.
Ten ostatni rozstrzygnął o naszej roli.
Człowiek zdobył rosnącą bezustannie władzą nad przyrodą martwą i
żywą. Władzę, którą
zawdzięcza nie sile fizycznej, ale poznaniu świata. Mózg dostarczał
wiedzy, a człowiek od
niepamiętnych wieków używał jej w walce o byt. I tu dochodzimy do
pierwszej podstawowej
przesłanki naszych rozważań: inteligencja ludzka nosi użytkowy charakter,
głównie zaczepno–
odporny.
Ukształtowały ją trudne warunki bytu (człowiek zjawił się w górnym
pliocenie, a „wkrótce”
potem nastała epoka lodowcowa), konieczność zdobywania żywności, lęk
przed czyhającymi na
każdym kroku wrogami. Nic dziwnego, że pod naciskiem takich
czynników psychika ludzka
rozwijała się jednostronnie. Pęd do wpływania na otoczenie stał się w niej
składnikiem
naczelnym. Chęć urabiania siebie powstała znacznie później, jako wynik
refleksji, zastanowienia,
jako produkt uboczny w naturalnym, bezwiednym odczuciu ludzkim —
wtórny, czy nawet
podrzędny.
Przesłanka druga (i ostatnia) wynika logicznie z pierwszej: dzięki swojej
inteligencji człowiek
z przedmiotu ewolucji przeobraził się xv podmiot. Interweniuje coraz
gwałtowniej w powolne
dotąd procesy i wnosi do nich momenty rewolucyjne.
Z chwilą gdy wyłamał się z tej jednolitej całości, jaką była dotychczas
przyroda, i zdobył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diabelki.xlx.pl
  • Podobne
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Spojrzeliśmy na siebie szukając słów, które nie istniały.