W kręgu tańca, pedagogika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
IRENA TURSKA W KRĘGU TAŃCA WARSZAWA • 1966 ────────────────────────── ROZDZIAŁ PIERWSZY ──────────────────────── OD KROKU DO PAS 1. Taniec jest ruchem Nie ma chyba człowieka, któremu choć raz w życiu nie zdarzyłoby się zatańczyć. Oczywiście nie na scenie ani na konkursie tańca towarzyskiego, ale tak po prostu dla siebie, pod wpływem jakiejś nagłej pokusy. Gdyby mu wtedy powiedziano, że to, co robi, jest tańcem, byłby nie mniej zdziwiony niż bohater „Mieszczanina szlachcicem", kiedy dowiedział się, że mówi prozą. I ów tancerz mimo woli miałby prawo zapytać: „A co to jest taniec?" Od słów „taniec jest to..." powinna zaczynać się książka, której autor zamierza opowiedzieć o tej tak pięknej formie ruchowej aktywności człowieka. A czytelnik może słusznie domagać się wyjaśnienia istoty rzeczy, o której będzie mowa. Należałoby więc zacząć od definicji, a to bynajmniej nie jest takie łatwe ani proste. Taniec to tysiąc i sto pojęć, z których każde może być dla kogoś jedynym, najbardziej prawdziwym. Wiemy, że istnieje taniec ludowy, obrzędowy, religijny, świecki, że jest taniec widowiskowy i towarzyski, uprawiany dla rozrywki. Inaczej spogląda więc nań etnograf, inaczej socjolog, a jeszcze inaczej historyk kultury. Jakie stanowisko wypadnie nam zająć w naszych rozważaniach? Czy pozycję widza siedzącego w wygodnym fotelu i chwalącego lub krytykującego oglądamy spektakl taneczny? Czy utożsamić się z doświadczonym tancerzem i wraz z nim zaangażować się w ruchu tanecznym? Czy uzbroiwszy się w mędrca szkiełko i oko, poddać taniec skrupulatnej, beznamiętnej analizie? Zapraszam Czytelnika nie do zajęcia tych zdecydowanych i jednostronnych postaw, lecz do swobodnej wędrówki po rozmaitych zakątkach ogromnej krainy, jaką jest Taniec przez duże T, aż wreszcie wszystkie ścieżki zbiegną się na szczycie najwyższego kunsztu tanecznego, tańca jako sztuki. Nie są to drogi proste, równiutko wytyczone. Wiją się, rozgałęziają, spotykają, krzyżują i rozchodzą, czasem urywają się nagle bez śladu. Często nikt ich w przeszłości nie badał, a dziś braki te są już nie do odrobienia, W przeciwieństwie do muzyki, malarstwa, architektury czy poezji taniec znajdował zawsze — i nadal znajduje — bardzo niewielu chętnych, Morzy obraliby go sobie za przedmiot badań naukowych. Nie istnieje przecież nigdzie ma świecie żadna akademia, instytut czy wydział uniwersytecki poświęcony choreologii, czyli nauce o tańcu, jego historii, teorii i estetyce. Na taniec albo się patrzyło, albo samemu go uprawiało, pisało się o nim niewiele i nie najlepiej. Jednakże kilku czy kilkunastu maniaków prowadziło na własną rękę i najczęściej na własny koszt takie badania teoretyczne. A że często robiła to bez żadnego przygotowania naukowego, bez żadnej metody, rezultaty bywały znikome. Sceptyczny Czytelnik może się więc obawiać, że znajdzie się nagle w pełnym zasadzek labiryncie, w roztańczonym chaosie ogólników i domysłów. Bo niby na czym się tu oprzeć? Tak źle jednak nie jest. Dzięki uczciwej i rzetelnej pracy kilku jednostek istnieją już podwaliny przyszłej choreologii. Pozwalają one szukać wspólnego mianownika dla wszelkich gatunków i rodzajów tanecznych, pozwalają orientować się w zawiłym gąszczu ich odgałęzień. 2 Wspólnym punktem wyjścia jest ruch ciała ludzkiego, poruszającego się w tańcu. Zaryzykujmy więc najpierw takie określenie: taniec jest to rytmiczne poruszanie się człowieka w takt muzyki. A czymże innym jest marsz oddziału wojska na defiladzie? Może opuściliśmy przymiotniki kwalifikujące to poruszanie się jako harmonijne, ładne, estetyczne? Po pierwsze — ładne i estetyczne są również popisy gimnastyczne przy muzyce, jazda figurowa na lodzie, po drugie — pojęcie piękna jest bardzo względne i najzupełniej subiektywne. Kurczowe, spazmatyczne i bynajmniej nie harmonijne drgawki umazanego błotem i wapnem czarownika murzyńskiego mogą razić nasze europejskie poczucie piękna, a mimo to są tańcem i zapewne podobają się tubylcom. Może trzeba zaznaczyć, że taniec nie służy żadnym celom, że warunkiem jego jest zupełna „bezinteresowność"? Należałoby więc wyłączyć wszystkie taneczne obrzędy magiczne, lecznicze, wojenne. Chłopcy murzyńscy kształcą w tańcu kunszt sprawności i zręczności bojowej. Azjatyccy szamani leczą tańcem choroby. Po co zresztą szukać tak daleko. W ostatnich latach w klinice psychiatrycznej Saint-Maurice w Charenton na przedmieściu Paryża prowadzono eksperymentalne lekcje tańca i stwierdzono wybitnie korzystny ich wpływ na psychikę chorych. Był to taniec specjalnie dobierany i choć nieudolnie może wykonywany, służył jako środek terapii, nie przestając być tańcem! Fakt zaś, że spełniał swe zadanie, jest dowodem, że istnieje w nim coś, co odróżnia go od zwykłych ruchów praktycznych, od gimnastyki i sportu, coś, co oddziałuje na cały organizm, na fizyczną i psychiczną strukturę człowieka. Może więc trzeba dodać, że taniec coś wyraża, coś przedstawia? Nie byłby zatem tańcem ani rock'n'roll, ani współczesny balet bez treści, zwany „abstrakcyjnymi". Ruch zwierząt 3 Powiedzmy więc sobie od razu, że zwięzła naukowa definicja tańca nie istnieje, jak dotychczas przynajmniej nie została ona zadowalająco sformułowana. O ile miałaby być ścisła i dokładna, stałaby się tak nieznośnie rozwlekła, że doczytawszy ją do końca, zapomnielibyśmy początku. Każde niemal składające się na nią s owo wymagałoby dodatkowych objaśnień. Istnieje zresztą jeszcze druga trudność w sformułowaniu takiej definicji. Muzykę, malarstwo czy film można zdefiniować wychodząc z różnych założeń, przyjmując za punkt wyjścia albo materiał, tworzywo, z którego powstają, albo proces tworzenia ich, albo wreszcie gotowy produkt — dzieło. Jaki punkt wyjścia ustalić przy tańcu? Ruch ciała ludzkiego jest jednocześnie tworzywem i produktem tańca, w ruchu dokonuje się proces jego powstawania. Jakie trudno utrwalić więc słowami coś, co jest ruchliwe, wciąż zmienne, co w samej swej istocie przeczy statycznemu trwaniu! Nie każdy ruch jest tańcem. Encyklopedie wyjaśniają zjawisko ruchu jako opuszczenie jednego miejsca i zajęcie drugiego. Wszystko wokół nas, cały wszechświat znajduje się w nieustannym ruchu. O tańcu gwiazd, tańcu fal morskich, o tańczących płatkach śniegu mówi się raczej w przenośni. Żywioły pędzą, kręcą się, wirują, kierowane niezależnymi od nich siłami. Rośliny rosną, kołyszą się poruszane wiatrem, lecz nie zmieniają miejsca. Zwierzę może poruszać się swobodnie i dowolnie zmieniać miejsce, co ludzka mądrość i wiedza tłumaczy jako ogólną zdolność żywych organizmów, wynikającą z działania systemu nerwów i mięśni. Popatrzmy na lekkie, zwinne ruchy wiewiórki, śmigającej jak rudy płomyk po gałęziach, albo na sprężysty kłus konia, albo na miękki, jakby niezależny od wagi ciała skok kota. Wszystkie te ruchy wykonują one celowo, dokładnie, estetycznie, z najwyższą niemal doskonałością. Ale wiewiórka nie przebiegnie kilkudziesięciu kilometrów kłusem, koń nie zeskoczy bez szwanku z dużej wysokości, słoń nie wdrapie się na drzewo ani nie potrafi zachować się taktownie w składzie porcelany. Z jednej więc strony obserwujemy tu instynktowną zwierzęcą precyzję, z drugiej — ograniczenie zasobu ruchów do możliwości gatunków. Nawet wytresowana małpka w cyrku nie robi nic ponad to, co jest jej gatunkowi dostępne, a jedynie myśl i wola człowieka mogą wrodzoną jej lekkość i zwinność pokazać tak efektownie widzowi. Jedyną istotą żywą zdolną do świadomego regulowania, kontrolowania i porządkowania własnych ruchów naturalnych jest człowiek — homo sapiens. Ale tutaj natura, wysiliwszy się na wzbogacenie go rozumem, zapomniała wyposażyć należycie ruchowo. Patrząc choćby na chód niektórych przedstawicieli rodzaju ludzkiego, trudno zaiste zachwycić się naturalną doskonałością ruchów! O ile na przykład w kocim społeczeństwie krok pręgowanej faworytki nie różni się od kroku czarnej ulubienicy, to w ludzkiej społeczności mamy do czynienia z ogromnym zróżnicowaniem od niezdarnego człapania do zamaszystego kroku mazurowego, od biegu sprintera do lekkiego pas baletowej tancerki. Ruch ruchowi zatem nie równy. Niektóre są z natury lekkie, zręczne, harmonijne, inne uzyskują te cechy w sposób sztuczny, nabyty, wyuczony, jedne są ledwie zaproszeniem do tańca, inne stają się tańcem. Jak to się dzieje? Wielu pedagogów i teoretyków tańca łamało sobie nad tym głowy. Już w XVIII wieku Włoch Carlo Blasis i Francuz Jean-Georges Noverre szukali pomocy w anatomii, fizyce, geometrii. Do nauk tych sięgał w naszym stuleciu Rudolf Laban, Węgier z pochodzenia, działający w Niemczech i w Anglii. Był on pierwszym teoretykiem, który zbadał naukowo, opracował i usystematyzował prawa i zasady ruchu ciała ludzkiego. Doszedł zaś do tego przez obserwację najrozmaitszych dziedzin ruchowych: gimnastyki, sportu, pracy robotników w fabrykach. Poznał tańce ludowe różnych narodów, tańce ludów Dalekiego Wschodu i europejski balet klasyczny. Skrzętnie notował w pamięci różne, śmieszne nieraz nawyki ruchowe ludzi i automatyczne, nabyte przyzwyczajenia zawodowe. Metoda jego nie opierała się na żadnej ze znanych technik tanecznych, obejmowała całość ruchu ludzkiego w 4 Przetworzenie ruchów naturalnych. Bertram Ross z zespołu Marty Graham 5 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |