W kwestji zydowskiej odczyt wygloszony w Warszawie 7 lutego 1913 r. 1913, Historia Polski - ponad 7400 książek(1)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
J. Baudouin de Courtenay W „Kwestji Żydowskiej" Odczyt wygłoszony w Warszawie 7 tutego 1913 r. ' B697J WARSZAWA, 1913. Skład główny w księgarni G. Centnerszwera i S-ki Biblioteka Narodowa Warszawa 30001005392305 WSTĘP. Mój stosunek do słuchaczów i czytelników, oraz do samego przedmiotu. — Nie wtrącaj się do nieswoich rzeczy. — Nie wtykaj palców między drzwi, bo ci je przyskrzypną. — Jestto cnota nad cnotami trzymać język za zębami. — Sprechen ist silber, schweigen ist gold. — Laissez faire, laissez aller. — Moja chata z kraju, nyczoho ne znaju. Wielojęzykowa mądrość narodów ostrzega mię, abym się nie narażał. A jednak, pomi mo żem już nieraz był ostro karcony i ka rany za mieszanie się do nieswoich rzeczy, znowu „się narażam", narażam się „opinji publicznej", narażam się „wodzom narodu". Należę oczywiście do tych „polaków", którzy nie stają się mądrzy nawet po szkodzie. Ale jakie ja mam prawo zabierać głos w sprawach publicznych polskich? Czy mogę ® Czcionkami Drukarni Naukowej, Mazowiecka 8. 4 5 się wykazać paszportem prawomyślności, wy danym przez starszyznę narodową? Niestety, posiadam tylko zwykły paszport, wydany mi przez odpowiedni urząd państwowy, ale pasz portu, poświadczającego moją prawomyślność specjalnie polską, nie posiadam. Co więcej, muszą się ze wstydem przy znać, że bez zastrzeżeń nie mogę należeć do narodu polskiego. Objektywnie jestem oczy wiście. Polakiem, bo jestem związany z tą grupą ludzi, która się nazywa narodem pol skim, zarówno przez język, jako też przez wspomnienia, przez stosunki rodzinne i t. d. Tego nie mógłbym z siebie wyrwać, a za przeczanie temu byłoby bądź to objawem obłędu, bądź też umyślnym kłamstwem. Ale moja świadoma i dobrowolna przynależność do narodu polskiego ma swoje granice. Mogę iść ręka w rękę z Polakami tylko o tyle, o ile bronią własnych praw, nie robiąc zamachów na cudze prawa, o ile pracują twórczo i do datnio, nie zaś niszczycielsko i ujemnie. Pod hasłami bandyckiemi i eksproprjatorskiemi czy to pojedynczych stronnictw i zrzeszeń polskich, czy choćby nawet całego narodu polskiego, podpisać się nie mogę i muszę się im przeciwstawić. Co więcej, gdyby Polacy byli panami sytuacji i mogli urządzać wy prawy karne dla uciemiężania choćby nawet Niemców i Rosjan, stanąłbym po stronie Niem ców i Rosjan. I zdaje mi się, że dobrzebym zrobił. Jestem bowiem tego zdania, że żaden naród nie ma prawa zajmować się rozbojem i wywłaszczaniem. I nie znajduję żadnych okoliczności łagodzących, któreby rozbój i wy właszczanie pod względem etycznym uspra wiedliwiały. Psychologicznie i socjologicznie mogę zrozumieć wszelkie objawy działalności ludzkiej, ale stąd nie wynika, ażebym się miał zapisywać pod sztandary napastnicze i za borcze . W oczach polskości szczującej, w oczach polskości, wojującej zaczepnie i pod hasłem gnębienia innych, w oczach swoistego „ego izmu narodowego" nie mogę być Polakiem i nie chcę nim być. Nie występuję też jako pełnomocnik i przed stawiciel tej lub owej partji, czy też tej lub owej kurji: ani kurji panującej i rządzącej, ani kurji rdzennej i gospodarującej, ani też kurji napływowej i tolerowanej. Jestem przed stawicielem samego siebie i tylko samego siebie. À jednak jestem o tyle zuchwały, że pozwalam sobie poruszać publicznie kwestję tak specyficznie polską, jak dziś „kwestja ży dowska". I nie powoduje mną ani miłość, ani nie nawiść. 7 6 Bo proszę mi powiedzieć, za co ja mam kochać lub też nienawidzić całe stada ludz kie. Za co mam kochać lub też nienawi dzić wszystkich „Polaków", czy też wszyst kich „Żydów"? Mogę żywić uczucia bądź to przyjazne, bądź wrogie do pojedynczych lu dzi, ale nigdy do gromad ludzkich, dla mnie co najwyżej obojętnych. Ckliwe i wielokrotnie skompromitowane przykazanie „kochaj bliźniego swego jak sie bie samego" pozostawmy obłudnikom, oraz ujarzmicielom i łapaczom dusz ludzkich, a sami zadowolnijmy się sprawiedliwością i posza nowaniem godności osobistej własnej i cu dzej. To nam powinno najzupełniej wystar czyć. Popełniło się tyle niegodziwości, beze ceństw, świństw, głupstw i błędów, wyrzą dziło się tyle krzywd najbliższym i kochają cym osobom, że wobec tego można dozna wać tylko uczucia pogardy do samego siebie. A to daje mi prawo do sformułowania przy kazania: „Pogardzaj bliźnim swoim tak, jak sobą pogardzasz". Ale... ale, jeżeli posiadasz w głowie myśl badawczą, jeżeli zrozumiesz przyczyny i po budki, jeżeli ocenisz czyny ludzkie w związ ku z warunkującym je otoczeniem i w nie- przerwanym łańcuchu przyczyn i skutków, musisz przyjść do wniosku, że twoja pogar da, zarówno do siebie samego, jak i do bli źnich twoich, jest niesprawiedliwością, i że powinna ona ustąpić uczuciu litości i żalu. Wobec tego nie możecie mię państwo po sądzić ani o „judofilstwo" czyli „filosemi- tyzm", ani też o „żydożerstwo" czyli „anty semityzm". I jedno i drugie jest głupstwem i objawem kołowacizny. I nie „do sumienia waszego mówię". Daj my pokój sumieniu. Czy je kto ma, czy też nie ma, mnie to nic nie obchodzi. Niech je sobie zachowa na swój użytek prywatny. Jedną z głównych pobudek mego dzisiej szego wystąpienia jest egoizm, zarówno czy sty egoizm osobisty, jako też egoizm nieco szerzej pojęty, t. j. troska o własny pożytek i o pożytek osób, które cenię i które mię ob chodzą. Dzisiejsze rozpasanie i wyuzdanie za tacza coraz szersze kręgi i nikomu nie prze bacza. Wirem tym i szałem mogą być por wane także owe tylko co wzmiankowane nie obojętne mi osoby. Prócz tego fatalne skutki kołowacizny mogą przynieść najzwyklejszą szkodę materjalną, ekonomiczną, oraz szkodę umysłową i moralną i mnie samemu i lu dziom mi blizkim. Jak nie pozostawałbym edynie widzem obojętnym wobec pożaru 8 9 w blizkim sąsiedztwie, wobec powodzi lub zarazy, tak również nie mogę pozostać obo jętnym na widok tego, co się tu teraz dzieje. Słyszałem głosy, jakoby moja rola miała tu być rolą psychjatry w stosunku do panu jącego obecnie obłędu epidemicznego. Prze ciwko podobnemu pojmowaniu mego zada nia zakładam protest. Obłęd może być leczo ny tylko środkami terapeutycznemi, uspoka jającemu Do takich zaś środków nie należą odczyty o kwestjach drażliwych. Na chorych umysłowo odczyt podobny może wywierać skutek wręcz przeeiwny, t. j. nie uspakajają cy, ale tylko drażniący. Ja jednak przypuszczam, że mam przed sobą ludzi zdrowych na umyśle, ludzi, z któ rymi można rozmawiać spokojnie o sprawach piekących i bolących. Bardzo byłoby mi przykro, gdyby między moimi słuchaczami znaleźli się ludzie do tego stopnia podrażnie ni i zdenerwowani, że odczyt mój wyprowa dziłby ich z równowagi i wywołał wybryki niepożądane. Oczywiście bardzo wiele z tego, co tu ośmielę się powiedzieć, nie przypadnie do smaku słuchaczom i wywoła nawet oburze nie. Chociaż dbam o zdanie ludzi, których znam i szanuję, to jednak nic a nic mię nie obchodzi to, co o mnie myślą, mówią i pi- szą ludzie dla mnie obojętni. Byleście mię tylko cierpliwie wysłuchali do samego końca. Liczę na dobre wychowanie, liczę na wyro zumiałość i kulturalność w dobrym znaczeniu tego wyrazu. Przede mną odzywało się wiele głosów nierównie wymowniejszych, nierównie grun towniej omawiających rozmaite kwestje, zwią zane z „bojkotem" i całą hecą antysemicką: a jednak głosy te nie wywarły i oczywi ście nie mogły wywrzeć najmniejszego wpły wu na zacietrzewionych. Byłoby więc wiel ką zarozumiałością przypuszczać, że mój od czyt może na kogokolwiek oddziałać wprost i bezpośrednio. Przekonywać można tylko tych, co już przedtym są przekonani, albo też blizcy przekonania. Zasadniczych przeciwni ków nie przekonywa się ani odczytami, ani dyskusjami. Każdy odchodzi z tym, z czym przyszedł. Z nadzieją na powodzenie mogę się zwrócić tylko do tych nader nielicznych osób, z któremi mam pewne punkty styczne, których głowy są mniej więcej podobnie do mojej nastrojone. Pozostawiam na uboczu, rzecz prosta, tych, co w sianiu obecnego wiatru i w zbieraniu burzy są osobiście zainteresowani. Chcieć przekonywać tych, co, dzięki szczuciu i hi pnotyzowaniu hasłami „bojkotu", bądź to [ Pobierz całość w formacie PDF ] |